Wczoraj na karmieniu stawiła się cała brygada

Najadły się, przemyły, kto miał mnie obsyczeć - obsyczał, kto się dał pogłaskać został pogłaskany

W domu sielanka gdyby nie codzienne gryzienie stóp o 4 rano (Szczeżujka, któż by inny

).
W piwnicy zaczyna być nieciekawie

Starsza, gdy była jeszcze dość słaba, łatwo dawała się obsłużyć. Teraz nabrała sił i zaczyna się szaleństwo. Wczoraj chciałam ją pogłaskać (jak zawsze) to pacła mnie łapą z pazurkami

Zaczyna być płochliwa, ostrożna. Niedługo będę musiała przekazać ją tacie żeby zawiózł ją do "siebie". Starsza i Młody to koty, które żyją w miejscu, w którym pracuje mój tata. Karmi je, postawił im budkę. One tolerowały tylko mojego tatę i to tylko na zasadzie kot-karmiciel, od innych uciekały. Z tego co teraz obserwuję Starsza nie zmieniła się praktycznie w ogóle. Młody? Młody to istne cudo, kot nie do poznania

Pozwala się głaskać, czesać, myć mordkę, wsadzać do pyszczka tabletki, zakrapiać oczka. Zawsze jak u nich jestem wypuszczam go z klatki. Chodzi wtedy po piwnicy, drapie deseczkę, nawet dorwał orzecha i się nim bawi

. Ma piękne oczy, w odcieniu słonecznej żółci. Oczka otwiera już praktycznie całe, wystarczyło 2 razy zakroplić tymi nowymi kroplami (oczywiście zakrapiamy nadal). One przyniosły mu wielką ulgę. Nosek ma jeszcze podrażniony, wszystko przez ten cholerny glut w nosie

Dostają beta glukan, w którym pokładam duże nadzieje. Wieczorem do nich pójdę to zobaczę czy zachowanie Starszej to tylko takie chwilowe było
