Zaginęla kotka w Wawie. SZCZĘŚLIWE ZAKOŃCZENIE

Koty i kotki do adopcji

Moderatorzy: Estraven, LimLim, Moderatorzy

Post » Pon gru 11, 2006 22:12 kira

Tak, jestem zarejestroana. Zaraz tam zajrzę. Dzięki

delfinka

 
Posty: 9012
Od: Wto gru 05, 2006 0:13
Lokalizacja: obecnie miedzy Łodzią a Warszawą

Post » Pon gru 11, 2006 22:42

Dostalam odpowiedz - niestety, to nie moze byc Kira /jest u ludzi od 4 miesiecy/.
Pisze na wszelki wypadek, bo moze juz sama sie dowiedzialas :roll:
Malgorzata,
Wieslaw, Matylda, Bazyli za TM, Rozalia, Kazio,Iwan i mala Klara
Obrazek

Malgorzata

 
Posty: 3775
Od: Sob lip 12, 2003 20:09
Lokalizacja: Piaseczno

Post » Pon gru 11, 2006 23:09 Kira

W każdym razie dziękuję.
Namierzyliśmy budynek, w którym Kira może mieszkać. Ale połowy potencjalnych miezkańców nie było. Miejscowy karmiciel mówi, brrrr, że tu raczej otrują niż przygarną. Straszne. Ja mieszkam w miejscu, gdzie ludzie na ogól dbają o zwierzęta, a co najwyżej mają stosunek obojętny. Ale żeby mordować!!!

delfinka

 
Posty: 9012
Od: Wto gru 05, 2006 0:13
Lokalizacja: obecnie miedzy Łodzią a Warszawą

Post » Sob mar 24, 2012 11:52 Re: POMOCY. Zaginęla kotka w Wawie

Dziwna historia.
Czy to jeszcze jeden CUD?
Długo zwlekałam z zamknięciem tego rozdziału mojego życia, ale postanowiłam napisać parę słów i nie wiedziałam jakich użyć. Bo to, co się wydarzyło, jest nie do opisania.
Po paru tygodniach zmagania się z emocjami i po nieprzespanej dzisiejszej nocy z powodu rzekomo ciężarnej kotki do złapania, siadam i piszę.
Mam wrażenie, że gdy to opublikuję, to będę mogła zamknąć ten historyczny wątek i całą sprawę na porządną kłódkę, a klucz wyrzucić. OCZYSZCZENIE.

18 listopada 2006 roku definitywnie zaginęła Kira.
Wydarzyło się kilka rzeczy w tym samym czasie, w bardzo krótkim czasie …
Ale wina jest zawsze po stronie człowieka. Wina, za to co się wydarzyło, była moja. Popełniłam w panice kilka błędów, za które potem, przez te ponad 5 lat płaciłam bardzo, bardzo wysoką cenę.

Ale patrząc, na jakie tory skierowała mnie Kirunia swoim zaginięciem, to zaczynam mieć wątpliwości, co do bezsensowności tego co się stało.
Dzięki niej, bowiem, wysterylizowałam kilka setek kotów. Wcześniej to były pojedyncze, wpadające w ręce koty.
Dzięki niej dom tymczasowy rozrósł się do dużych rozmiarów. Wcześniej, przez lata, to nawet nie był DT – 1, 2, najwyżej 3 koty. Na pewno było łatwiej. Szybko znajdowały się domki.
Dzięki Kiruni poznałam mnóstwo cudownych osób; znakomitej ich części nie znam nawet osobiście, ale ich kocham. To są „bratnie dusze”, a nie każdemu człowiekowi udaje się „bratnie dusze spotkać”. Podobnie myślimy, czujemy … mamy wspólne tematy, rozumiemy się, często bez zbędnych słów. Dziękuję Wam za to.
Inna sprawa, że poznawałam również (i natychmiast starałam się odrzucić) kolejne wchodzące na „moją ścieżkę” mędy, wybujałe ego, ssawy psychiczne, energetyczne i finansowe, oszustów, manipulantów, kompleksiarzy itp. Którymi się brzydzę.

To wszystko nie przypadek, bo przypadki nie istnieją. To wygląda na PLAN.
Obrazek Obrazek

:201461 :cat3: . . . . . NASZ KOCI BLOX http://kocidomtymczasowy.blox.pl/html

:catmilk: :catmilk: :catmilk: :catmilk: :catmilk: :catmilk: :catmilk: :catmilk: :catmilk:

delfinka

 
Posty: 9012
Od: Wto gru 05, 2006 0:13
Lokalizacja: obecnie miedzy Łodzią a Warszawą

Post » Sob mar 24, 2012 11:54 Re: POMOCY. Zaginęla kotka w Wawie. ZAKOŃCZENIE

Historia Kirusi.

Zaginęła 18 listopada 2006. Z domu wyszła 2 dni wcześniej, ale rezydentka nie pozwalała jej nocami wrócić, zmieniła się we wściekłą tygrysicę.
Ja nieustającym kilkudziesięciogodzinnym poszukiwaniem była tak zmęczona, że padłam martwym bykiem. Okazało się jednak, że słyszałam przez sen walkę kocic na parapecie otwartego okna. Jedna rozpaczliwie próbowała wrócić, a druga zawzięcie jej to uniemożliwiała. Ja nie byłam w stanie obudzić się na tyle, aby zareagować.
Wreszcie 18 listopada zobaczyłam ją pod oknami. Postanowiłyśmy z córką wystawić na wabia w wiklinowym koszyczku podopieczną Kiry, koteczkę specjalnej troski. Udało się. Nawoływania małej okazały się silniejszym bodźcem niż przerażenie w jakim była Kira.
Podeszła do koszyka. Udało się córce wziąć ją w ręce. Mocno przytuliła. Okno było otwarte. Ja, zamiast kotkę przejąć i wrzucić do mieszkania, to w nerwach zgodziłam się, aby córka ją do domu zaniosła. Przez drzwi.
W tym czasie ulicą szła grupka bachorów z pobliskiej szkoły. Wyłączyłam się, nie słyszałam ich. I gdy córka ściskając kotkę ruszyła do przodu, któryś dzieciak odpalił petardę.
Nie było siły na zatrzymanie Kiry. Wyrywając się zorała pazurami twarz córki, mnie przegryzła palec i paznokieć i zostawiła w rękach córki kłąb futra.
To była sekunda, i już kotki nie widziałam.

Potem zaczęła się moja gehenna. Najgorsza trwała 1,5 roku. Codziennie i co noc chodziłam i kotki szukałam. Popełniałam kolejne błędy, których nie robiłabym, gdybym spokojnie usiadła, pomyślała i analizowała. Ale wówczas to nie było możliwe.
Szkoda opisywać szczegóły i rozpamiętywać je na nowo.
Schudłam do 48 kg wagi, miałam potrójne wory pod oczami od niespania, niejedzenia i nieustannego płaczu. A im więcej poznawałam ludzi i przypadki po drodze, tym było mi coraz gorzej. Żyłam sobie do tej pory i nie zdawałam sprawy ile jest w ludziach okrucieństwa, nawet pod przykrywką miłości do zwierząt, ile fałszu, ile znieczulicy. Ile podłości i najniższych instynktów. Wiedziałam oczywiście, ale nie zdawałam sobie sprawy z giga skali tej patologii.
Szukałam Kiruni coraz dalej i dalej. Aż do Palucha.

Wreszcie któregoś dnia odwiedziła nas moja Mama, po bardzo długiej przerwie, i nigdy nie zapomnę jej miny, gdy mnie zobaczyła. Wrażenie jakie odniosła patrząc na mnie, było dla mnie wstrząsem.
O losach Kiry nic nie wiedziałam, nawet czy żyje, czy nie.
Czasami wyłam, prosząc Niebo/Los o jakąś pewną informację. Każda byłaby lepsza niż niepewność. Niepewność potrafi zabić.
Uznałam, że jedyny dla mnie ratunek, to uporządkować emocje i po prostu przyjąć, że Kira nie żyje. I pochować ją w sercu.
Tak też zrobiłam.
Szczególnie na pytania ludzi odpowiadałam, że nie żyje. Żeby dali mi spokój.
Ale nie było dnia, abym o niej nie myślała.
Głęboko w odruchach zakodowane mam oglądanie każdego kota - krówki. Widząc takiego na ulicy, na zdjęciach, w oknach mieszkań, w samochodach, w ogłoszeniach, w TV, wszędzie!, przyglądałam się uważnie , porównywałam, szukałam podobieństw i różnic w umaszczeniu.
Kilka razy poprosiłam ludzi i podesłanie paru zdjęć kotów z innych ujęć, raz wypytałam o historię kota.

Którego dnia w styczniu tego roku byłam u Anielki. Rzadko się odwiedzamy pomiędzy dt, bo i czasu brak i jednak musimy zachować pewną ostrożność, u każdej są jakieś wirusy, strach je mieszać.
Posiedziałyśmy sobie w salonie, omówiłyśmy sprawę dwóch kocurków, a również parę innych tematów ciągle odkładanych na później. W sumie krótko tam byłam, bo i czasu mało, i późno było, i anielkowy Smoczek z godną podziwu konsekwencją chciał mi ucho odessać…

1 lutego napisałam do Anielki prośbę o przesłanie mi zdjęć i opisów kotów, które aktualnie ma do adopcji. Chciałam wystawić ogłoszenia. Byłam strasznie zapędzona, więc maila otworzyłam dopiero 5 lutego.
Rzuciłam okiem na pierwszego kota – bury kocurek. Zrobiłam ogłoszenie.
Rzuciłam okiem na drugiego kota, czyli kotki i … zamarłam. Krówka.
Powiększyłam zdjęcia. Hm… niby podobna do Kiry, ale jest też coś nieuchwytnego, co niepokoi.
Była niedziela, duża szansa, że Anielka jest w domu. Zadzwoniłam. Nie, nie jej w domu, będzie wieczorem.
Powiedziałam, że wysyłam zdjęcia, bardzo stare, jakościowo beznadziejne, ale za to widać wiele charakterystycznych detali mojej zaginionej kotki. Prośba o porównanie tych zdjęć z oryginałem.
Wieczorem wiadomość „wiesz co, ten tył to ma identyczny, sama zobacz”.
Po pół godzinie byłyśmy z Justynką u Anielki. Strasznie się bałam tej konfrontacji i w duchu prosiłam o pewność, jakąkolwiek, ale pewność.
Justyna wzięła to na siebie. Kilkadziesiąt minut siedziała na podłodze obok krówki, w przepoconym mieszkaniu pomimo duszącej astmy. Anielka w tym czasie zdążyła wyadoptować kota, ja wygłaskać połowę jej stada. Anielka zdążyła też opowiedzieć mi wszystko co wiedziała o kotce.
Justynka w końcu wydała werdykt: KIRA.
Ja byłam w szoku. Płakałam. Nie mogłam wiele mówić. Nie potrafiłam ogarnąć tego, co się wydarzyło. Jak stara płyta powtarzałam w kółko, przez łzy: koniec gehenny, koniec mojej gehenny, koniec, koniec, koniec …Dziękuję.

Nie było zbędnej dyskusji, Kirunia została spakowana i przyjechała tu, skąd odeszła.
Uczymy się na nowo wspólnego życia. Trudno uchwytna różnica to, jak się okazało, podszerstek. Kirunia sprzed 5 lat nie miała podszerstka, dzięki czemu granica pomiędzy białym i czarnym była ostra, wyraźna. Teraz, gdy ma podszerstek, granice są rozmyte.
No i przybyło jej 5 latek i parę kilogramów.
Mnie w tym czasie przybyło 20 albo i więcej lat. Widzę to i czuję.
Jednak najważniejszą, najbardziej widoczna zmianą jest przemiana psychiczna kotki. Kirunia żyła przez 5 lat na wolności. Biorąc pod uwagę, że w momencie zaginięcia miała co najwyżej 2 lata, to znakomitą część życia spędziła w trudnych warunkach walcząc o przeżycie swoje i swoich dzieci, znosząc mnóstwo niewygód, głodu, chorób.
To uczyniło kotkę po prostu innym kotem. Fizycznie jest to to samo ciało, ale kotka jest inna.
I uczymy się żyć z tą nową, inną Kirą i pozwalamy, aby nas na nowo poznała.

Teraz ma na imię AKIRA, aby odmienić Los.
Obrazek Obrazek

:201461 :cat3: . . . . . NASZ KOCI BLOX http://kocidomtymczasowy.blox.pl/html

:catmilk: :catmilk: :catmilk: :catmilk: :catmilk: :catmilk: :catmilk: :catmilk: :catmilk:

delfinka

 
Posty: 9012
Od: Wto gru 05, 2006 0:13
Lokalizacja: obecnie miedzy Łodzią a Warszawą

Post » Sob mar 24, 2012 11:59 Re: POMOCY. Zaginęla kotka w Wawie. ZAKOŃCZENIE

Jestem pod wrażeniem tej historii.
Za Wasze nowe życie :ok: :ok: :ok: :ok: :ok: :ok:
ObrazekObrazekObrazek"Nigdy nie wiemy, kiedy widzimy kogoś PO RAZ OSTATNI..."
"Kiedy się kogoś kocha to ten drugi ktoś nigdy nie znika"
Moja Rodzina w Niebie:Tata(*),Mika(*),Mama(*),DeeDee(*), Adas(*), Lapcio(*),Kosiniak(*),Milenka(*), Nusia (*)Miluś(*)NUTKA!!(*)..Nie wierzę...

Marzenia11

 
Posty: 35647
Od: Sob lut 28, 2009 21:24

Post » Sob mar 24, 2012 14:26 Re: POMOCY. Zaginęla kotka w Wawie. ZAKOŃCZENIE

Po prostu wielka lekcja zycia!Jestesmy jak rybki w akwarium ktore nie rozumieja co jest po drugiej stronie szyby.Trzeba zaakceptowac ze niektore zjawiska nas przerastaja i nie wszystko potrafimy wytlumaczyc w sposob eksperymentalny.Ta tajemnicza czesc zycia jest piekna i przyciagajaca i cale szczescie ze jest cos"paranolmalnego" bo to daje nam nadzieje.
Duzo duzo szczescia Delfinko na nowej drodze zycia z kochana koteczka! :ok: :ok: :ok:

lolav

 
Posty: 255
Od: Pon lut 06, 2012 13:25
Lokalizacja: Francja

Post » Nie mar 25, 2012 9:12 Re: POMOCY. Zaginęla kotka w Wawie. ZAKOŃCZENIE

Kirę (oczywiście nie wiedzaiłyśmy że to Kira, u mnie nazywałam ją Balbinką) złapałyśmy do sterylki na ulicy pełnej magazynów i opuszczonych budynków niedaleko mojego domu, odławiałyśmy tam koty od kilku miesięcy. Była tam epidemia pp latem, umarły prawie wszystkie koty, te kastrowane i te nie złapane. Kira była nieuchwytna, widywałyśmy ją tylko z daleka. W sierpniu zniknęła na dobre, była w kolejnej ciąży, wiedziałyśmy że gdzieś w magazynach ma dzieci. Zawsze tak robiła -wyprowadzała już podrośnięte kocięta i znikała. Latem były tam koty z jej kolejnych dwóch - trzech miotów. Kotka mieszkała tam co najmniej 2 lata, kręciła się po okolicy, nieregularnie przychodziła na jedzenie.
W październiku zadzwonił pracownik z informacją że jest kotka z małymi. Byłyśmy tam niemal natychmiast. Kontakt kociąt z z terenem na którym był wirus panleukopenii to wyrok. Kira i dwa kocięta złapały się od razu, kolejne dwa chwilę poźniej. Kira była chora, przeziębiona, kaszląca, zasmarkana. Kocięta tłuste i zdrowe. Kotka pojechała do lecznicy gdzie dostała antybiotyk, potem została wysterylizowana i zaszczepiona. Była połowa listopada - kotka ponad 3 tygodnie przebywała w cieple, była osłabiona po chorobie. Zapadła decyzja że przezimuje u mnie, w klatce. Kocięta natychmiast zostały zaszczepione i też pojechały do mnie. 18 listopada zaczęły wymiotować. Nie będę tu pisać o wlace o ich życie. Przegranej. Nie miały szans z wirusem, któy zabił kilka dorosłych, zdrowych kotów z tego terenu. Kira/ Balbinka tez zachorowała, ale objawy miała niewielkie i po jednym dniu niejedzenia i biegunki - wyzdrowiała.
W klatce zachowywała się spokojnie, głównie jadła i spała, czasem przy jedzeniu pozwalala się poglaskać. Nie oswajam dzikich kotów które sa u mnie na leczeniu, jeśli mają wrócić w miejsce bytowania. Jakoś w styczniu Kira złapała przeziębienie, kichała i miała chore oczy. Byłam z nią u weta, dostała leki w zastrzykach na wynos. Już u weta mnie zaskoczyła, dała się zbadać bez problemu i bez jednego fuknięcia. W domu bez walki robiłam jej zastrzyki. Po dwóch dniach leczenia podstawiła głowę do głaskania. Po tygodniu była już całkowicie zaprzyjaźniona ze mną. Wypuściłam ją z klatki. Nie bała się obcych, każdemu dawała się głaskać, nie lubiła tylko brania na ręce. Obcierała się o nogi i barankowała. Postanowiłam ją wyadoptować.
Resztę historii opisała Delfinka.
Ostatnio edytowano Nie mar 25, 2012 9:29 przez AnielkaG, łącznie edytowano 1 raz
AnielkaG
 

Post » Nie mar 25, 2012 12:39 Re: POMOCY. Zaginęla kotka w Wawie. ZAKOŃCZENIE

Piękna historia i naprawdę cud, pięć lat... :1luvu: Zresztą koty i cuda to bardzo dobrana para.

liszyca

 
Posty: 1063
Od: Pon maja 16, 2011 15:10
Lokalizacja: lubelskie

Post » Wto mar 27, 2012 11:50 Re: POMOCY. Zaginęla kotka w Wawie. ZAKOŃCZENIE

Usunęłam OT.
Aleba


Kirunia u nas. Zdjęcia sprzed 6 lat.
Wiem, jakość poniżej wszelkiej normy. Bardzo wiele zdjęć gdzieś poginęło.

Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek


Kirunia u Anielki. Te zdjęcia zobaczyłam w mailu i na ich widok zapaliła mi się czerwona lampka.
Nie widać grzbietu, tylko kilka innych ważnych szczegółów

Obrazek

Obrazek


A tu Akira. Zmieniłam wibrację, ale ta nie jest jeszcze ostateczna.
Akara byłaby lepsza.

Obrazek Obrazek

Obrazek Obrazek

Obrazek Obrazek

Obrazek Obrazek



K ......... O ......... N ......... I ......... E ......... C


Proszę o zamknięcie wątku
Ostatnio edytowano Wto mar 27, 2012 15:31 przez delfinka, łącznie edytowano 2 razy
Obrazek Obrazek

:201461 :cat3: . . . . . NASZ KOCI BLOX http://kocidomtymczasowy.blox.pl/html

:catmilk: :catmilk: :catmilk: :catmilk: :catmilk: :catmilk: :catmilk: :catmilk: :catmilk:

delfinka

 
Posty: 9012
Od: Wto gru 05, 2006 0:13
Lokalizacja: obecnie miedzy Łodzią a Warszawą

Post » Wto mar 27, 2012 21:42 Re: Zaginęla kotka w Wawie. SZCZĘŚLIWE ZAKOŃCZENIE

Zamykam na prośbę Autorki.
Są chwile, kiedy brak ludożerców daje się boleśnie odczuć.
Alfons Allais

Aleba

Avatar użytkownika
 
Posty: 21216
Od: Czw sie 05, 2004 16:52
Lokalizacja: Warszawa

[poprzednia]



Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 10 gości