Niestety w tej beczce miodu jest łyżka dziegciu... Pigo wraca

Nie zaaklimatyzował się... Siedzi za WC, w szafie w przedpokoju albo za łóżkiem. Wychodzi tylko nocą, gdy domownicy śpią. Warczy, fuczy i drapie
Nie wiem tylko, kiedy uda mi się po Niego pojechać... Jak nie przekonam TŻ i brata, żeby pojechali w środę, to będę musiała brać w przyszłym tygodniu wolne. Do tego po świętach mam zaplanowane malowanie mieszkania. Przez jakiś tydzień będziemy musieli z TŻ i kotami
(o ile z trójką się zgodzą nas przezimować) przemęczyć się u rodziców w małym pokoiku... Jak to się nie skończy serią morderstw to będzie cud
Pusto, Halinko, nawet bardzo

Na początku mojej przygody z kotami, gdy była tylko Pestka, nie byłam w stanie wyobrazić sobie, jak to jest z większą ilością kotów. Potem doszedł Ogryzek, co trochę jakiś tymczas, w końcu chłopaki. Przez ok. 2 tygodnie miałam 6 kotów
(na moje możliwości to dużo): piątka w pokoju + jeden na kwarantannie w łazience. Więc jak po weekendzie zostali tylko rezydenci zrobiło się naprawdę pusto, cicho, spokojnie, strasznie dziwnie... Nikt się nie pcha do mojego talerza, mogę lodówkę bez problemu otworzyć, nie muszę sprawdzać, czy żadnego ogona w lodówce ani pralce nie zamykam, nikt nie próbuje wyjeść chrupek zanim nałożę do misek, jak chrupek (albo kawałek jedzenia) spadnie na podłogę nikt z warczeniem nie kradnie

I, co najgorsze, nikt nie traktorkuje mi w łóżku moszcząc się na moich nogach - strasznie brakuje mi terkotania Presto
Trochę Ogryzek nadrabia - no dobra, trochę to za mało powiedziane -
koczur zrobił się natrętny

Pakuje się wieczorami do łóżka i domaga głaskania. Zaczął znowu mruczeć i bulgotać. Chodzi za nami i gada

Boi się, że i Jego gdzieś wywieziemy czy aż tak odżył bez reszty? Pestka biega i skacze jak półroczny podlotek. We dwójkę potrafią leżeć obok siebie na łóżku w odległości mniejszej niż 30 cm i nie rzucać się sobie do gardeł. Dzisiaj to tak jakby się bawiły razem
Także nie jest tak do końca różowo....