No dobrze. Wybaczamy Wam, Fistasz i ja.
Chciałabym, by te fotki zobaczyła morrisowa, w końcu ona Fistaszka znała najlepiej.
No, a skoro wybaczyliśmy, to już powiemy, że Gabunia miała dziś operację usuwania chorych ząbków i czyszczenia reszty. Na razie nie wiem ile jej zostało, bo nie chcę tam manewrować. Ciemnego cienia czegoś w płucach już nie ma, ale kręgosłup bardzo zwyrodniały, pewnie będzie już na leczeniu przewlekłym. Chyba sobie zapuszczę plakat z rozpiską co, komu, ile i ile razy dziennie, bo przy moim roztargnieniu nieszczęście gotowe, a tu już trzeci pies z leczeniem do... hm, no do końca.
Z innych nowin - Fistasz pogryzł się z pańciem. Pierwsza runda remis, w drugiej Fistasz został pokonany przez nokaut. W trzeciej pańcia wzięła psa pod pachę i zabrała na górę umoralniać.
Bezskutecznie, bo Fistasz obraził się na pańcia na amen i postanowił, że jeszcze mu pokaże. I jak pańcia wychodziła na basen, pańcio zażądał, by zabrała psa ze sobą, bo on się boi zostać sam z zawziętym debilem.
A tymczasem na dole, w bardzo odległej galaktyce, na spornym posłanku, wiecznym przedmiocie pożądania...

Nic nie przeczuwający kartofel został otoczony od tyłu...

Przez Dupencję, zwaną przez Juniora Brise Electric.
