Chciałabym, żeby było jasne, że nie mamy pretensji o to, że kot wrócił do fundacji. Tak, taki punkt w umowie jest i chociaż dla nas jest to bardzo problematyczne, ma służyć ochronie kota. Natomiast sposób w jaki cała sprawa została przeprowadzona jest nie do przyjęcia. Kot został potraktowany jak rzecz i został zwrócony z roszczeniami i pretensjami jak towar. Wiem, że Herbi nie miała wyjścia, ale jest już dorosłą i dojrzałą osobą i tak się spraw nie załatwia. O powrocie do Herbi/mamy nie ma mowy. Jak również o odwiedzaniu Blusi w fundacji. Kotu jest to do niczego niepotrzebne, a my nie mamy ochoty wpuszczać osoby, która zostawiła po sobie wielki niesmak.
kotkins pisze:(...) Neigh zwróciła uwagę na coś jeszcze: pewne koty (głównie "w typie")niesłychanie łatwo trafiają w ręce ludzi , którzy nie powinni ich brać.Ktoś przesyła ptaszki,fistaszki i bombki na forum i po trzech postach i z zerowym kocim doświadczeniem dostaje np.trudnego,agresywnego kota z problemem kuwetkowym.Nie mówię konkretnie o Blusi bo kulisów jej adopcji nie znam,ale takie błyskawiczne adopcje w "najbardziej zachwycone ręce" to ostatnio norma.
szczegóły adopcji Blusi są w podlinkowanym w pierwszym poście wątku, Herbi czekała na Blusię 2,5 miesiąca, dwukrotnie odwiedzała ją w fundacji i wiedziała o niej absolutnie wszystko.
Dieselka pisze:dobrze mi się rzuciło w oczy że jak Blusia leki na główkę dostaje to kupę robi do kuwety?
Blusia robi wszystko do kuwety odkąd ma wielką kuwetę fotograficzną z gazetami. Małe i duże kuwety ze żwirkiem w kociarni jakby dla niej nie istniały. Każe sobie otwierać drzwi do łazienki i chodzi do swojej kuwety. Planujemy eksperymenty z przestawianiem jej kuwety, najpierw z boksu do łazienki, w głównym pomieszczeniu może to być problematyczne, zresztą ostatnio Blusia upodobała sobie mniejszą kociarrnię. Zobaczymy. Wprawdzie kombinacje kuwetowe zeszły się z podawaniam leków, ale nadal obstawiam, że to zachowanie nawykowe, a nie behawioralne, może w końcu przypadkiem udało się rozkodować Blusię.
Blusia jest bardzo kontaktowa, domaga się uwagi, głaskania, łazi za nami i oprowadza nas po fundacji, każąc sobie otwierać wszystkie drzwi. Wolontariuszka Kasia czesała Blusię bardzo delikatnie miękką szczotką. Ja próbowałam z grzebieniem obrotowym, ale dojechałam tylko do ogona, nie chcę jej maksymalnie wkurzać, bo i tak wkrótce musi być spacyfikowana na przegląd i pobranie krwi.