
Ogryni brakowało kotom do kompletu. Teraz są razem. Jednak koty się świetnie rozpoznają, mimo że początkowo zachowują ostrożność. I dobrostan jednego wpływa na samopoczucie innych.
Zakończenie jak w bajce: "i żyli potem długo i szczęśliwie".
Moderatorzy: Estraven, Moderatorzy
Ja-Ba pisze:Iwonko, jak dobrze poczarujesz te szczury, to będą![]()
Moi rodzice mają na działce sąsiadów którzy życzliwie odnosili się do ich kota, jednak któregoś dnia mama była pochylona gdzieś w grządkach i podsłyszała jak sąsiadka wyzywa Micholka i go przepędza ze swojej działki częstując..... kopniakiem.
Mama była tak ogromnie rozżalona i tak intensywnie pomyslała w stronę sąsiadki " a żeby Ci myszy boazerię w domku zjadły"
Zimą nikogo na działkach nie było a gdy rodzice pojechali tam na wiosnę, jeszcze bez Micholka, sąsiadka słodko spytała kiedy mama tego "kochanego kiciusia" przywiezie bo ona by zamknęła go na kilka dni u siebie w domku bo jej się zimą pod boazerią myszy zalęgły![]()
Iwonami pisze:No i mam zmartwienie. Wczoraj po nagłym telefonie pomagałam przewozić do lecznicy chorego kota. Swoim samochodem. Było podejrzenie o panleukopenię, choć zainteresowana mnie o tym nie poinformowała. Kot miał krwawą biegunkę i wymioty.
Po powrocie do domu umierałam ze strachu o swoje kociny. Wprawdzie buty zdjęłam w garażu, w domu zelówki zdezynfekowałam domestosem, ale i tak cały czas boję czy nie przyniosłam zarazy na ubraniu.
Znajoma z kotem siedziała na tylnym siedzeniu, jej córka z przodu koło mnie.
Jednak dzisiaj okazało się, że jest jeszcze gorzej. Badania kotki, która niestety zmarła, nie potwierdziły panleukopenii, a w domu gdzie żyła zmarła koteńka zachorowała kolejna kotka.
No i mam teraz stres. Samochód przed chwilą wydezynfekowałam płynem kupionym w przychodni weterynaryjnej. Również kurtkę, spodnie i buty, ale te dopiero dzisiaj.
Jestem dość poważnie zaniepokojona, bo najgorsze, że nie wiadomo co to jest za choroba.
Rysio i Tosia są zaszczepieni Versifelem CVR, ale to było w marcu ub. roku. Gorzej z Babunią i Ogrynią. Z moimi kotami to nawet nie bardzo jest szansa żeby pójść do lekarza, może udałoby mi się zapakować do transportera Rysia, ale Tosi z pewnością jeszcze nie.
mziel52 pisze:W zasadzie zachowałaś wszystkie środki ostrożności. Ubranie radziłabym Ci jednak mimo prania schować do plastikowego worka do czasu wyjaśnienia, co to była za choroba. I wydyzenfekować. Ja tak kiedyś zrobiłam, kiedy miałam bezpośredni kontakt z pp nie wiedząc o tym - z tym że nie tak od razu zadziałałam jak Ty. PP nie zawsze wychodzi w badaniach.
Jeśli to pp nie powinnaś się przesadnie martwić. Babunia z Ogrynią żyjąc tyle lat na dworze musiały mieć jakiś z tym kontakt i wtedy okazały się odporne, więc nawet gdyby zachorowały, to prawdopodobnie lekko. Na młodzież szczepionka jeszcze działa, ale możesz ją teraz powtórzyć.
Oczywiście przez najbliższy miesiąc trzeba koty obserwować i gdyby się coś zaczęło dziać to reagować.
Nb nawet dziki kot, jeśli naprawdę źle się czuje, to jest dużo łatwiej obsługiwalny, bo nie ma siły się bronić.
kasia2kasia2 pisze:Będzie dobrze, po prostu - będzie dobrze.
Użytkownicy przeglądający ten dział: jolabuk5, pibon i 174 gości