
Tytek to ok. dwuletni kocur, adoptowany przez nas tydzień temu. Prawdopodobnie ktoś wyrzucił go na ulicę, potem miał starcie z psem, by wreszcie trafić do DT w Pruszkowie. Tam doszedł do siebie i tydzień temu trafił do nas.
Przed adopcją Tytus był u weta, który stwierdził, że kot jest zdrowy, tylko musi schudnąć.
Poza tym, jest to kot z charakterem i to widać, chociaż jest grzeczny. Ogromnie łasy na pieszczoty, jakby nie do końca wierzył, że ma dom na zawsze i korzysta póki może. Nie ma problemu by wciągnąć go do zabawy, potrafi też wymyślić swoją (hitem zeszłego tygodnia było polowanie na potwora zza kanapy).

W DT Tytus dostawał karmę Felix. U nas początkowo też, nie chciałam dokładać mu stresu zmianą karmy. Zmniejszyliśmy tylko ilość posiłków z trzech do dwóch (zawsze ma dostęp do suchej karmy i świeżej wody).
Teraz staramy się wymyślić mu optymalną dietę i zapewnić odpowiednią porcję ruchu.
Tytus nie rzuca się na jedzenie, zawsze najpierw pobarankuje, poociera się, dopiero potem zabiera się do miski.
Z obserwacji wynika że:
- najbardziej lubi kawałki w galaretce. W sosie już nie bardzo, a musy tylko o smaku ryby(Animonda pstrąg-łosoś zniknęła w oka mgnieniu, a kurczakowy Gourmet został jedynie napoczęty).
- nie lubi Whiskas, zostawia ponad połowę (miałam saszetkę z czasów podkarmiania pewnego dziczka)
- Carny – pierwszą porcję zjadł ze smakiem, drugą już mniej, trzecią zostawił. Być może wpływ na to miał sposób przechowywania puszki. Trzymałam ją w lodówce, wyjmowałam i czekałam aż dojdzie do temperatury pokojowej przed podaniem.
Od tygodnia mocno doszkalam się w kwestii żywienia kotów kastrowanych z nadwagą, będę wdzięczna za wszelkie porady/ uwagi/ informacje.
Zależy mi na zdrowiu Tytusa, ale nie chcę go unieszczęśliwić czy głodzić.