Zasiedzialam sie dzis z mrusiami i do Morfiego nie zdazylam zajrzec. Coz... bedzie pretekst by znow mrusie odwiedzic i tym razem najwiecej czasu poswiecic Morfiemu.
Ciesze sie, ze to nie grzybica, a obawialam sie tego. Ale nadal trzeba szukac przyczyny jego dolegliwosci. Przy mruczkach czas leci nieublagalnie szybko. Nawet jesli spedza sie z nimi czas wylacznie na mizianiu czy zabawie. 3 godziny przeleca tak, ze czlowiekowi sie wydaje, ze minelo moze co najwyzej nieco ponad pol godziny... Zaloze sie, ze mozna sie tak zapomniec do bialego rana...

Na obhodzie spokojnie. Tylko u Plamki rodzinka w komplecie ze smakiem zajadala sie tym, co dzis zaserwowal im szef kuchni

One normalnie na mnie czekaly tam

W pozostalych miejscach karmienia zadnego kota nie widzialam.
Jesli chodzi o Ozziego...

brak mi slow... poki to oczko mial przymruzone, sklejone krwia, ropa, to pol biedy. Ale jak je otworzyl...

To wygladalo strasznie, jakby dziura po wyplynieciu galki ocznej

Cos nie bardzo chcial przy mnie jesc... Z reszta Szlapek tez krecil noskiem na jedzenie.
Tygrys mnie dzis wycalowal jak zaden kot, nawet Maniek taki nie byl. A lizac mnie po rekach dzis zlapal mnie za reke zabkami, troszeczke tylko. Tak czy owak nigdy wczesniej wobec mnie tak sie nie zachowywal. Ale dzis nie dosc ze strasznie dal popalic Nadii, to caly czas cos marudzil, pomiaukiwal, byl niespokojny. No i tez jakby plecki znow dokuczaly, bo smyrnelam go tylko raz leciutko po grzbiecie i juz miauknal protestujaco. Albo to tez tylko przez ten jego dzisiejszy nastroj...
Mialam dzis znow okazje poglaskac Kikunie

i pomiziac sie z Primka

Natomiast Teos...

To niemalze Urwis pod innym futerkiem

Jest przesliczny, przeslodki, zwariowany, kolejny koci tajfun, kot samoprzylepny

i niesamowita gadula. A kiedy zbieralam sie do wyjscia zeby zdazyc na ostani trajtek... on polozyl sie pod drzwiami i miaukoli cos do mnie....

To bylo przeslodkie, jakby chcial powiedziec: chce isc z toba, zabierz mnie do siebie, zamieszkajmy razem

Po raz pierwszy spotkalam sie z taka sytuacja, zeby kot mi jakby mowil, zebym go ze soba zabrala. Chcialabym bardzo...

Ale nie moge, nie moge robic sobie i jemu zludnych nadziei... Nie mam prawa tak go krzywdzic ;(
To taki slodki kicius, moglabym go zaglaskac i zacalowac na amen

Niezwykle pro ludzki i tak bardzo spragniony milosci... A odwdzieczy sie za milosc jeszcze wieksza miloscia. Wspanialy kotek, sliczny, madry...
