Maszka ma problem z uszkiem od 3 dni,ale juz opanowany...dostała Oridermyl do uszek i beta glukan.W łazience na spokojnie jej uszka wyczysciłam (to jedno powypadkowe,bo tam zawsze co jakis czas jest problem),juz nie "trzepie ",wiec nic złego sie nie dzieje...Zjadła w nagrode za dobre sprawowanie saszetke,wymiziała sie ochoczo z pania i teraz pochłaniaja lepsze suche....
Czarnuszek dzisiaj sobie polatał po salonie ,pomagał mi czyscic kominek i wyszedł cały w popiele

Śmiesznie wygladał, bo cały prawie biały,a głowa czarna z wąsem a la Adolf(białym)Rozpuscił sie jak dziadowski bicz i trzeba go karmic teraz całujac i grzebiac palcem w misce

Tak robiłam jak był b.chory i zatkany,żeby go do jedzenia zachecic.Tak mu się spodobało,ze teraz stało sie to "grzebanie" nawykiem

Jak zabieram palec to odchodzi od miski i leci barankować.Na razie mały wyglada dobrze,ma jeszcze cos w tym nosku,ale wyglada coraz lepiej...

Nie wiem ile razy cieszyłam się ,że lepiej,więc ciesze sie cichutko...
Abba tez lepiej juz wyglada,"dała"się złapac, fuczała,ale chyba powoli mieknie, bo zamknęłam ja w kontenerze bez wiekszej walki wręcz i zjadła wszystko z beta glukanem włacznie...
No juz wiosna za oknem i wiejskie kocury zaczynaja mi posikiwac na tarasie .I oczywiscie władcy tego domu z szefem Antkiem na czele leja na szyby tarasowe w celu odstraszenia przybyszów...Juz mam dwa nowe na oku zjawy do złapania na ciachanie...tylko muszę sie zorganizować za jakis czas...
To tyle wiesci na dobranoc...bo zamierzam zaraz sie juz płożyć.Jutro mam ciezki dzień,więc pa
