» Wto mar 13, 2012 17:31
Re: Filozof i reszta futer, wątek ku pokrzepieniu serc part
Z PAMIĘTNIKA STAREGO FILOZOFA
Opowiem Wam ciocie płci obojga, jaką w zeszłym tygodniu mieliśmy z pańciem przygodę.
Pańcio ostatnio co prawda rzadko w domu bywa, ale jak bywa to oczywiście chodzi z nami na spacerki, ochrzaniając za każdym razem pańcię, że pańcia z nami nie chadza i jak go nie ma to walimy kupy byle gdzie a potem się w nie wdeptuje, pańcia nawet już mu nie odpowiada, że nawet najgłupszy debil powinien zrozumieć, że z czterema psami to pańcia sama nie wyruszy poza furtkę, na co pańcio mówi, że a propos debila, to Fistaszka trzeba zostawiać, bo i tak się nie słucha, na co pańcia, że najgłupszy debil wie, że Fistaszek bez niej nie zostanie, jak zobaczy, że pańcia nie do pracy wychodzi a z resztą psów, na co pańcio, że oj tam oj tam, Leon i tak idzie tylko do bramy sąsiada, tam robi kupę i zostaje i czeka, aż pańcio z nami wróci, więc w grę wchodzą najwyżej trzy psy, jasne, jasne, na to pańcia, jeden ślepy, jeden debil i głuchnąca Gabunia, a pańcio sam wie, że teraz tu jeździ jakaś kretynka terenowym samochodem, której kałuże i wądoły nie przeszkadzają w rozwijaniu pierwszej nadświetlnej, na co pańcio...
FILEEEK!!!!!!!
...
...
...co...?
Spadaj, Filek, czyś ty zdurniał, chłopie, bierzesz udział w konkursie na najdłuższe zdanie na forum, czy jak???!
Teraz będę mówiła ja - Gabunia.
Więc poszliśmy z pańciem na ten spacerek, żeby mu zrobić przyjemność, Leon jak zawsze został pod drugim sąsiadem - położył się z boku drogi. Pańcio i tak się ogląda, by sprawdzić, czy nie jedzie kretynka w terenowcu i patrzymy - a tu faktycznie coś jedzie. Zimą po tej naszej trasie spacerowej to generalnie jeżdżą dwa samochody - czarny drugiego sąsiada i terenówka kretynki. Tym razem jechało coś obcego, więc pańcio, który stosuje zasadę ograniczonego zaufania do obcych w naszym lesie, natychmiast zawrócił. Nie zdążył dojść, jak samochód zatrzymał się przy Leonie, z samochodu wyskoczyła pani w wieku dojrzałem i rzuciła się Leonowi na szyję, wznosząc okrzyk - "Feluś! Feluś, kochany, gdzieś ty był????
Pańcio odrobinę zgłupiał, ale ruszył biegiem, gotów bronić swoich praw do Leona jak niepodległości. Pani zawisła na Leonie, chlipiąc mu w kamizelkę, Leon uprzejmie machnął ogonem i stał, gapiąc się na nią z miną doskonale obojętną.
Wyhamowaliśmy przy nich i pańcio dyplomatycznie zaczął, że nie, nie, to nie Feluś... no chyba, że zaginął pani ze dwa, albo trzy lata temu. Na co pańcia, że nie, zaginął jej kilka dni temu i ona tak jeździ i szuka, ale to na pewno przecież Feluś, bo jest identyczny, tak samo mu zad opada i kuleje tak samo.
Na okrzyki owej pani w jej samochodzie zaktywizowały się trzy yorki robiąc hałas ile wlezie, no wiadomo, że nie mogłam tego tak odpuścić, prawda?
Pańcio przekrzykiwał nas z całej siły, tłumacząc pani, że w tym wieku wszystkie psy tej rasy kuleją i mają zad, ale pani wyglądała... no, niepokojąco. Na szczęście Leon swoje waży, więc nie mogła go po prostu wrzucić do bagażnika i uciec, i zdesperowany pańcio zaczął się wycofywać w kierunku domu, ciągnąc Filozofa na smyczy i mrugając do Leona, by też rozpoczął odwrót. Baliśmy się, że pani zacznie nas gonić samochodem, ale tam nie jest tak łatwo wykręcić, więc udało nam się szczęśliwie dotrzeć do naszej furtki.
Pańcio w domu padł najpierw na fotel, a potem na Leona i powiedział, że jutro do pracy pożyczy od Juniora koszulkę z napisem "Całe życie z wariatami"...