Kastracja Romea była w czwartek, zastrzyki zapodane, kocuras tryska zdrowiem. W sumie to można już go wypuścić. Tylko, że . . . on jest taki równiacha. Miziak niesamowity i mruczący na dokładkę. No to sobie wymyśliłam, że na działki wypuszczę go pojutrze, bo jeszcze te dwie noce zapowiadają zimne. Na noc wstawię jego klatkę do korytarza, tam najchłodniej, żeby nie miał później za dużej zmiany temperatury. Teraz leży na kanapie.
On najbardziej z naszych działkowych lgnie do człowieka, dlatego jako faworyta zamieściłam go w pierwszym poście na samej górze. No dobra, wątek na Kociarni też mu założę. Muszę go wypuścić, bo to dziewiąty kot w domu, a muszę sporo sterylek porobić. Jeśli nikt się o pięknego dymniaczka nie upomni to jesienią wezmę go do domu i wszelkie siły uderzeniowe rzucimy na szukanie mu domu.
Romeo
