Znikam czasem z forum, ale nie znaczy to wcale, że się gdzieś obijam.
Ostatnio zeszłam na psy. I ciągle gdzieś jeżdżę, to "gdzieś" to są oczywiście różne gabinety weterynaryjne, ręce przyrosły mi już do kierownicy.
Diana - rodziła kilkanaście godzin, właściciel nie miał pieniędzy, żeby pojechać z nią do weta.
W każdym razie był na tyle zdesperowany, że Diana pomoc otrzymała. Kosztem kłamstw, ale "cel uświęca środki"
Cała sprawa ciągnie się już od sobotniego wieczoru, kiedy zawiozłam Dianę na dyżur do kliniki. Maluch był 1, ale już nie żył. Oczywiście, żeby nie było łatwo, przyplątała się jeszcze tężyczka.
I szlag mnie trafia. I najgorsze słowa lecą w przestrzeń.
Dlaczego ?
Ano dlatego, że właściciel nie wie kiedy "to się stało".
Dodam jeszcze tylko, że Diana jest niewidoma.
Bywa, że są dni, kiedy mam ochotę kogoś udusić. Diana
I

