udało mi się! niestety wzięłam mało, bo miałam jeszcze inne bambetle i Sz. puściłam samego ze STOŁEM
dałam głównie na górce i przy K., ale też puszkę na domki h. (od tyłu, na daszek, bo brama zamknięta)
na górce nie było nic a nic - tylko 1 kubeczek z zamarzniętą wodą. nie było nawet misek - na szczęście znalazłam ładnie poutykane w krzaczku. dałam dwie puchy 410g Bozity i taki dół od baniaka na wodę suchego, do budki włożyłam też mały kubeczek z suchym. przyleciał Pan Plamka

i Czarnuszek z białym pod szyją (ale nie to takie drobne pingwinkowe). obie sztuki były bardzo wygłodniałe, Plamka prawie mi wlazł do torby.
przy K. był jeden trochę mizerny czarnuszek, chyba ten Negruś ze zdjęć z Pumkiem.
Poza tym kaplica standard, 2 podobne buraski, na małym cm. też stali bywalcy - tam było jeszcze trochę jadła, dosypałam suchego. zostawiłam też suche przy drzewku na drodze mały-duży cm., bo zeszłym razem siedział tam mokry skulony whiskasek, którego chciałam "sprzątnąć" bo wzięłam go w półmroku za torbę ze śmieciami
wodę niestety mają zamarzniętą, śniegu też brak:( na pierwsze głody coś tam mają, ale przydałoby się, żeby ktoś im coś podrzucił jutro pewnie.
serdeczne życzenia zdrowia dla p. Wiesi! i myślę, że koty też by sobie tego życzyły
