Mam taki sam problem z moim Maxem

Podanie mu czegokolwiek zazwyczaj kończy się rozlewem krwi (mojej), a kiedyś nawet wizytą na ostrym dyżurze ..... Z no-spą akurat nie mam problemu. Za to Max przez długi czas brał psychotropy - Bioxetin. Paskudnie gorzkie dziadostwo

Na początku podawałam je rozwodnione, strzykawką. Później "ukrywałam" lek w serku topionym. Akcja ze smarowaniem pyszczka, że niby się wyliże, nie robi na nim wrażenia - może chodzić brudny. Po płynnym podaniu skubaniec strasznie się pienił. Natomiast po serku topionym generalnie nie było problemu. Najgorsze było samo podawanie, bo młody ma ostre zęby i wie jak z nich zrobić użytek

Nauczyłam się więc łapać jego głowę jedną ręką, rozchylać paszczękę i bokiem wciskać kulkę serową. Później szybki zacisk, pogłaskanie po gardziołku i wypuszczenie kota

Przy tej operacji najgorsze dla Maxa było to, że coś wciskałam mu do pyska, a nie że to była tabletka i do tego pieruńsko gorzka
