Pod moim oknem przy krzakach leży kotka...tak jakby spała:( na boczku,otwarte oczka,pyszczek rozchylony...tylko takie puste spojrzenie...oczywiście nie żyje.
Nie wiem co sie stało,nie jest pokaleczona,nie widać żeby auto ją potrąciło.
To jest kotka,która była tutaj z dobre 5 lat,wielokrotnie rodziła,Liwia_ brała jej odchowane maluchy z piwnicy P.Czypionki.Tylko raz dala się złapać,ale wtedy keirowca zawalił i na skrzyżowaniu zwiała.Była naprawde mądra,przez ostatnie tygodnie podchodziła na wyciągnięcie ręki,a jak tylko w nocy widziała mnie z psami,to szła za nami.
Przywiązałam się,to jest chore

przeżyła takie mrozy...2 dzień tak sobie leży i nikt nie zamierza ciała sprzątnąć.
Fatalnie sie czuje z tym.Świat jest taki niesprawiedliwy.