Kotka jest chętna do brykania i pieszczot, zupełnie jak suka, tylko, że labradorzyca nie potrafi panować nad swoim podnieceniem.
Kotka nie rozumie przyjmowania przez nią pozycji zachęcającej do zabawy bo nie jest psem, tak jak nie rozumie czemu ten wielki twór musi ją obwąchiwać tak namiętnie.
Powiem, że po tym jak kazałam wyjść psu z pokoju i dałam rozkaz zostań poza progiem pokoju tak by się nie widziały zwierzaki, kotek pochodził nawet. Jak były drzwi zamknięte to już całkiem podchodził pod drzwi.
Może powinnam ćwiczyć tą metodą by pies zostawał poza pokojem w pozycji leżącej i pozwolić żeby z kotem miały na siebie widok? Wtedy kot się też chyba odpręża bo jakby drzemał choć w pozycji siedzącej, pewnie by szybciej zareagować jak ten czarny, wielki stwór wbiegnie do pokoju?
Pręży grzbiet, źrenice się rozszerzają, wyciąga ostrzegawczo łapkę, próbuje drapać i wydaje pomruki "yyy".
Głaskałam nawet w międzyczasie psa i kota żeby się odprężyły ale kota ma swoje obawy...
Proszę poradźcie coś. Zakochałam się w tej kotce.
Nigdy nie miałam kota i przyznam, że ten koci magnetyzm podziałał na mnie tak, że gdy wskakiwała mi do łóżka to już nie miałam sił poddawać się jej uwodzicielskiemu mruczeniu
