Odzywamy się po dłuższej nieobecności. Mam wieści prosto z frontu - Bilon ma bakteryjne zapalenia gardła, a jego jedynym objawem było ochrypłe miauczenie. Wtorek - Wizyta u weta - podanie antybiotyku i wzmacniaczy... Wszystko było ok do momentu jak nie wróciłam z nim do domu. Wychodząc z transportera zaczęło nim zamiatać, ale myślę sobie może tak dała mu zastrzyk i go boli. Ale potem nadeszła najgorsza chwila w moim życiu.. Spojrzałam na Bilona i zobaczyłam, że ma nierówne źrenice, dramatycznie nierówne... Panika!! Wepchnęłam go z powrotem do przenoski i BIEGIEM do lecznicy - dosłownie leciałam do niej... Dzięki Bogu przyjęli mnie bez kolejki, bo ludzi było od groma. Dostał neutralizator antybiotyku, bo okazało się, że to jest reakcja alergiczna... Po 20 minutach Bilon wrócił do siebie... Uff.. Ogromny kamor spadł mi z serca i roztrzaskał się o podłogę. Nigdy się tak nie bałam o Bilona...
Dziś kolejna wizyta - kontrolna, jest lepiej, dostał Synergal i płakał w niebogłosy tak go to pieroństwo szczypało... Na szczęście dostaliśmy antybiotyk w tabletkach 2x1/4 tabletki... Od jutra rozpoczynam podawanie.
Do pełni nieszczęścia zaczął kichać... I nie mam zielonego pojęcia od czego!! Zaczęłam podejrzewać Lakcid, bo po jego podaniu się zaczęło... I tu mam dylemat, bo albo podawać i zastanawiać się czy od niego kicha, albo nie podawać i czekać, aż dostanie sraczki po antybiotyku...
Poza tym osłuchowo rano było w porządku. Wizualnie też jest normalnym kotem. Jego codzienne rytuały ani trochę nie uległy zmianie. Rano bryka z Hanką i zwiedza mieszkanie. Potem śpi prawie cały dzień i budzi się wieczorem, żeby pobuszować i wyrwać Hance trochę kłaków
Mam nadzieję, że cokolwiek mu siedzi w tym nosie zostanie wybite przez antybiotyk.
A pomyśleć, że to wszystko przez zimne jedzenie z lodówki, które nie zdążyło się zagrzać, a już zostało zjedzone...
Z Haneczką wszystko w jak najlepszym porządku. Jest zdrowa, szczęśliwa i rozbrykana. Właśnie śpi mi w nogach.
Ja natomiast zbieram siły, żeby się nie załamać tym, że Bilon jest chory.. Ciężko samej tak walczyć z przeciwnościami... Na szczęście Kuba wraca już jutro, to będę miała kompana

W następny wtorek kolejna wizyta u weta. Mam nadzieję, że do tej pory będzie zdrów jak rydz... Trzymajcie za Łobuza kciuki.
Pozdrawiamy całą paczką.