Witam,
Przeczytaniu dziesiątków postów i wątków na tym forum, postanowiłam się zalogować i opisać swój przypadek.
Mój Wedelek ma trochę ponad 1,5 roku. W lutym była zaplanowana kastracja, która nie doszła do skutku bo kot dostał kociego kataru, który przez złe leczenie zamienił się w obustronne zapalenie płuc. Już wtedy drżałam o kotka, ale po antybiotykach i kroplówkach wrócił do sił i wyzdrowiał. Oczywiście jak tylko stał się sobą znów zaczął znaczyć mieszkanie i niemiłosiernie miauczeć o poranku. Doszliśmy do wniosku, że kastracja jest nieunikniona i zapisaliśmy go na wizytę. Doszedł do Siebie szybko, dużo jadł. Niestety po tygodniu tj. w Lany poniedziałek, leżał cały dzień osowiały i jadł bardzo niewiele.
We wtorek udałam się z nim do lekarza. Miał wysoką gorączkę 40,6C. Dostał antybiotyk, gorączka nie ustępowała. Wystąpiły wahania, od gorączki w osłabienie. Kotek był blady. Wet zaczął podejrzewać białaczkę. Zrobiliśmy badanie, wynik wyszedł ujemny. Zrobił USG, stwierdził płyn w brzuszku, ale powiedział, że jest go bardzo mała ilość i że na razie nie ma czym się martwić bo może go nie przybywać i nic się z tego nie rozwinie. Zrobiliśmy również badania krwi:
Ht 19
Hgb 6,3
RBC 3960
MCHC 30
MCH 16
MCV 48
WBC 5200
NS 61
Np 6
E 8
M 4
L 21
Badanie biochemiczne suropwicy kota
AST 45
ALT 98,29
Mocznik 25,79
Kreatynina 1,07
Glukoza 106
Niestety przez cały okres choroby kotek je bardzo mało, czasem skubnie kilka groszków suchej karmy, troszkę surowego mięsa. Bardzo niewiele, do jedzenia trzeba go długo namwiać. Dzisiaj zaczęłam karmienie strzykawką.
Kotek ma
ciemno żółty mocz... może pomarańczowy, trudno jest mi to jednoznacznie określić, nie znam się na tym. Fakt faktem już 3 tydzień przyjmuje różnego rodzaju antybiotyki i wspomagacze, które też mają pewnie wpływ na mocz...
Ale siusia bardzo dużo, mniej więcej 2-3 razy dziennie, dużo pije. W poniedziałek
zniknęła gorączka, ma teraz książkowe 38,2C.
Niestety nie wpłynęło to na jego apetyt. Wczoraj wet pobrał próbkę wysieku z brzuszka. Na oko stwierdził, że to
płyn fipowy i że on jest na 100% pewny, że to to.
Żółty, lekko ciągnący się płyn. Po wczorajszej punkcji płynu chyba troszkę przybyło. Do tego ma też
anemię 
Wedel większość czasu leżakuje, ale co raz wstaje napić się wody i do kuwetki. Najszczęśliwszy jest, gdy wezmę go na spacer. Odżywa, wczoraj bawił się ze mną patyczkiem i śmigał za nim jak małe kocie

skacze po murkach i tarza się po kamyczkach na słońcu
Sama jak czytam to wszystko to nabieram przekonania do tej nieprzychylnej diagnozy ale gdzieś tam pali mi się jeszcze światełko nadziei, że to może nie to, że jeszcze się wyliże...

Wedelek to oczko w głowie u nas w domu i wszyscy to bardzo przeżywamy.
Teraz dostaje też leki osłonowe na wątrobę. Podobno jest też trochę zażółcony, ale dziś wetka stwierdziła, że ta "żółtość" ustępuje. Lekarz powiedział, że FIPu jest pewny, ale że postara się jak najdłużej trzymac kotka w stanie stabilnym.
Wedluś wstaje codziennie ok 5 rano i przeciąga się na dywaniku, dzis obudził mnie swoim ostrzeniem pazurków.
Nie wiem, czy ktoś to przeczyta, ale czułam portrzebę podzielenia się tym wszystkim. Ostatnie 2 tygodnei są dla mnie wyjęte z kalendarza, dzień w dzień wet i zamartwianie się kotkiem, a teraz gdy dowiedziałam się, że nie ma dla niego ratunku jest już całkiem tragicznie...