
Moderator: Estraven
marivel pisze:klikamy,
mam pytanie - czy doszły już paczki z zooplusa? w zeszłym tygodniu wysłali.
Jak dojdą, to proszę o szybkie info, bo wybrałam opcję zapłaty po odbiorze.
marivel pisze:klikamy,
mam pytanie - czy doszły już paczki z zooplusa? w zeszłym tygodniu wysłali.
Jak dojdą, to proszę o szybkie info, bo wybrałam opcję zapłaty po odbiorze.
andzelika1952 pisze:Ogromne podziękowania za wpłaty dla KAN![]()
![]()
![]()
Bardzo serdecznie dziękuję marivel za 3 worki suchej karmy / były tam także tunele , zabawki /![]()
![]()
![]()
majka2222 pisze:Oj, nina, nasuwa mi się na myśl tylko jedno okreslenie tej pani, aj, szkoda słów.
Poniżej link do ogłoszenń Uli i Majki oraz trikolorki Inki. Marcysię odkopię, bo chyba pisałaś mi o niej i robiłam ogłoszenia. Dam raz jeszcze.
http://tablica.pl/oferta/podwojna-trojk ... DN7gt.html
http://radomsko.olx.pl/trikolorka-inka- ... -321556807
ninakiler pisze:Czesc kochani...
Mam dwie wiadomosci... jedną złą drugą dobrą jak zwykle :/
Zła to taka że Pani która adoptowała Marcysię, oddaje ją spowrotem do nasJej argumenty to po prostu fakt że kicia zrzuciła jej dwa kwiatki
oraz fakt że nie byla to przemyślana decyzja, ponieważ chwilowy żal i litośc, gdy córka znalazła koteczkę wziął górę, a teraz nie podoba jej się kot w domu
Ręce po prostu opadają... Jak ja nie lubię takiego zachowania i nieodpowiedzialności. Od razu nasunęło mi się pytanie czy jakby dziecko potłukło dwie szklanki to też mam się go pozbyc ?
No ale oczywiscie (jak to już kiedyś usłyszałam) nie ma co porównywac dziecka do kota
A co najbardziej bulwersujące: Pani powiedziałą że jak jej nie weźmiemy to ona wypuści ją na ulicę
![]()
![]()
![]()
Brak słówA nadmienię że kicia już drugi raz straciła domek, czy też trzeci bo się już pogubilam ;(
Dobra wiadomosc jest taka że nas śliczny, kochany Filipek ma już stały domek, ale to już było ogłoszone na innym naszym wąteczku przez Andzelikę... nie mniej jednak trzeba się cieszyć na każdym z naszych wątków hehe![]()
![]()
Bo jest co świętować, bo to cudny koteczek
Ja dostaję piany na ustach, gdy ktoś zaczyna wyliczankę, że zwierzak w domu brudzi, niszczy, kosztuje, i do lekarza trzeba chodzić. Wtedy rzucam argumentem "dziecko tez brudzi, niszczy, choruje..."
Z reguły jest święte oburzenie: Ale to jest dziecko! Nie można porównywać!
Na co odpowiadam - zgadzam się, nie można porównywać. Zwierzak brudzi i niszczy przez góra pierwsze pół roku życia, a dziecko o wiele, wiele dłużej I duuuuużo więcej kosztuje....
sadosia75 24.02.12, 18:40
Łatka poszła sobie od nas
dzisiaj. właśnie spakowałam jej zabawki, kocyk, miseczkę, ulubioną piłeczkę z piórkami i poszła w świat. a ja siedzę i ryczę
Łatka trafiłą do mnie na dożywocie choć była malutką kuleczką. Ale była bez oczka, totalnie dzika i ze szczątkową łapką przednią. Wiadome było, że się przystosuje i nie można jej "oddać wolności" bo sobie nie poradzi. I niestety to była prawda. Nie radziłą sobie nawet u mnie. Trzeba było zdejmować ją z wysokich mebli ( z czasem miałą zrobione schodki ale i tak z nich nie korzystała ) trzeba było podsuwać jej jedzenie pod nosek. Jednego oczka nie miała, na drugie mało co widziała. Ogólnie bieda straszna ale potężnie kochana.
Nie dawała się głaskać, nie chciała się bawić z kimś. ale widać było, że nas kocha bo przychodziła w nocy i mruczando mi robiła do ucha siedząc na moich włosach i lekko je liżąc. Czasem też zdarzało się jej isć ze mną do łazienki i siadała na przeciw i coś tam mi opowiadała miaucząc to smutno to radośnie.
I tak sobie żyliśmy prawie 6 lat. Aż Łatka poznała Łukasza. Znajomy męża. przychodził do nas ze swoją córeczką. Zosia bawiła się z dziewczynami a Łukasz służył za łóżko dla Łatki. Wskakiwała mu na kolana, miziała się, mruczała aż Łukasz wibrował. a jak wychodził do domu to Łatka wpadała w rozpacz. Jak tylko wchodził to ona z radości aż fruwała. Przynosiła swoje zabawki, opowiadała mu przeróżne historie ( i to na forum publicznym a nie w kibelku ) . Potrafiła wejść mu na ramię i mruczeć do ucha przez cały czas jego pobytu u nas. Kiedyś nawet weszła mu w rękaw kurtki, żeby tylko ją zabrał. A Zosię uwielbiała od pierwszej chwili. Nastawiała pyszczek do kochania i całowania. Przez miesiąc Łukasz dzień w dzień nas odwiedzał a bo to ma zabawkę dla Łatki, a to smakołyk albo coś jeszcze. Aż nadszedł ten dzień... wczoraj dzwoni Łukasz i pyta czy może adoptować Łatkę. No i co miałam zrobić? Spakowałam moje kocie dziecię, wycałowałam, poprosiłam, żeby o nas pamiętała i żeby wiedziała, że jest dla nas bardzo ważnym Łatkiem i poszła w świat
Znalazła swojego ludzia. Po tylu latach
Smutno mi i szczęśliwa jestem. Pełna nadziei, że wszystkie koty mają swojego ludzia i kiedyś gdzieś go spotkają. Nie zawsze na początku kociej drogi , czasem w połowie a czasem pod koniec tej drogi. Ale spotykają swojego ludzia i kochają go miłością jaką spotyka się jeden jedyny raz
No to powodzenia Łateczko w nowym domku
Użytkownicy przeglądający ten dział: Blue, Google [Bot] i 224 gości