wspólne życie - proszę o zamknięcie wątku

[kamari]

:1luvu:
Piękna Coco

Taizu, tak dobrze cię widziec

[Aneta.I]

Kamari - się nie znamy, ale ja z tą ostatnią chemiczną turę kciukasy wyjątkowo mocno potrzymam.
Osiem lat temu sama przez to przechodziłam...




i wracam do cichego podczytywania

[vip]

Dobry wieczór, Mario .
Miło, że jesteś.

Witaj Gosiu. Tak dobrze cię widzieć Co u ciebie? Jak koty? Czy masz ciepło? Co z pracą?

Na pracę na razie widoków nie ma, ale staram się nie załamywać, i tak nic to nie da.
Koty, póki co, w porządku...i tak zostaje i już.
Jest ciepło, i na dworze i w domku...może już wiosna idzie?
Bardzo bym chciała, pogoda jest naprawdę kiepska, najpierw napadały góry śniegu, teraz to wszystko topnieje.

[ruda32]

Kamari - się nie znamy, ale ja z tą ostatnią chemiczną turę kciukasy wyjątkowo mocno potrzymam.
Osiem lat temu sama przez to przechodziłam...




i wracam do cichego podczytywania

dobrze tutaj trafiłaś do kamari
przekażesz swoje doświadczenia

[Aneta.I]

Jeśli tylko się na coś przydam, to bardzo chętnie..
Podczytuję kamari już od daaaaawna...

Och, jak lubię zaglądać do kamarowych wątków

[joluka]

Kamari - się nie znamy, ale ja z tą ostatnią chemiczną turę kciukasy wyjątkowo mocno potrzymam.
Osiem lat temu sama przez to przechodziłam...




i wracam do cichego podczytywania

dobrze tutaj trafiłaś do kamari
przekażesz swoje doświadczenia

Siłę Swoją przekaż! - my wszyscy też mocno trzymamy

[Bianka 4]

Witaj Mario jak dobrze, że jesteś Trzymam ogromne za tę ostatnią dawkę chemii.
Moje zwierzaki też jedzą z chińskiej "porcelany" Zakupiłam ostatnio w Ikei zapas miseczek po 1,50 sztuka i bardzo dobrze się sprawdzają.

[kamari]

Kamari - się nie znamy, ale ja z tą ostatnią chemiczną turę kciukasy wyjątkowo mocno potrzymam.
Osiem lat temu sama przez to przechodziłam...




i wracam do cichego podczytywania

Witaj Aneto Ja miałam farta. Wczesne wykrycie i chemia w tabletkach. Mogę normalnie funkcjonować, a resztę da się ukryć. Zwłaszcza w sezonie grypowym Obecnie przechodzę etap "wqurwienia", czyli raczej przetrwam
Wiem i trzymam kciuki za badania i brak nawrotów Osiem lat to już wielki sukces. I niech tak zostanie

[Aneta.I]

No u mnie niestety, pomimo mojej szybkiej reakcji, dość długo drapali się po głowach "co ze mną"
I lądowałam na kroplówach - potworna rzecz, ale się uparłam i funkcjonowanie w miarę normalne (pomijam zachcianki "ciążowe", permanentne podminowanie)

Tak, 8 lat to już coś, nawet nie wiem kiedy to minęło
Żeby było zabawniej ostatnią dawkę "domestosa" "wypiłam" dzień przed Sylwestrem

[kamari]

Nikt z nas nie wie, kiedy odejdzie z tego świata. I bardzo dobrze, bo dzięki temu się rozwijamy i coś jesteśmy w stanie stworzyć. Ja (i nie nie tylko, Aneta wie o czym mówię) dostało konkretną datę. I to w cale nie pomaga.
Gdybym wiedziala kiedy umrę, to bym się nie rodziła. Gdybym wiedziała, kiedy umrze Niusia, to bym jej nie brała. Ale póki życia, póty nadzieji. I niech tak zostanie.

A póki co, to malutka Coco nieustraszenie tłucze po pysku większych od siebie. I tylko to się liczy.

Joluka, dzięki tobie uaktywniłam się na tym forum. Nie raz tego żałowałam. Ale przez to trafiła do mnie Amelka, Ominia, Niusia, Coco, Feluś...przewinął się Maksiu... dziękuję ci Asiu.
Mam najlepiej zadbane pyszczydło na świecie

[vip]

Oj tak, ja też mam za co Asi dziękować .

[kamari]

No u mnie niestety, pomimo mojej szybkiej reakcji, dość długo drapali się po głowach "co ze mną"
I lądowałam na kroplówach - potworna rzecz, ale się uparłam i funkcjonowanie w miarę normalne (pomijam zachcianki "ciążowe", permanentne podminowanie)

Tak, 8 lat to już coś, nawet nie wiem kiedy to minęło
Żeby było zabawniej ostatnią dawkę "domestosa" "wypiłam" dzień przed Sylwestrem

Najlepszy szampan na świecie
Ja sobie jestem winna sama, było nie palić papierochów. Diagnoza zajęła dobrych kilka miesięcy, aż wreszce usłyszałam szczęśliwe "ma pani nowotwór". To tak w skrócie, bo bardzo się tego starali się tego nie powiedzieć.
Łatwiej mi, kiedy wiem, z czym walczę.

[Aneta.I]

U mnie było "zabawniej"..
Dostałam wynik biopsji w recepcji. i już. Bo po co powiedzieć dwudziestolatce, że raka ma.
Na świstku oczywiście łacina - lymphogranulomatosis maligna czy jakoś tak.

Ostatecznie rodzice tego samego dnia wzięli karteluszkę do znajomej ortopedy. Zna łacinę. Przetłumaczyła im. Wrócili i "musieli" mi powiedzieć o raku.
Istny survival


Czekam na Twoją ostatnią chemię i sobie toaścik strzelę. Za zdrowie

[kamari]

Dobry wieczór, Mario .
Miło, że jesteś.

Witaj Gosiu. Tak dobrze cię widzieć Co u ciebie? Jak koty? Czy masz ciepło? Co z pracą?

Na pracę na razie widoków nie ma, ale staram się nie załamywać, i tak nic to nie da.
Koty, póki co, w porządku...i tak zostaje i już.
Jest ciepło, i na dworze i w domku...może już wiosna idzie?
Bardzo bym chciała, pogoda jest naprawdę kiepska, najpierw napadały góry śniegu, teraz to wszystko topnieje.

Gosiu, nie mam cię jak pocieszyć poza tym, że wiosna idzie i będzie cieplej. Tak bardzo chciałabym ci pomóc, ale nie mam jak. Tak mi przykro. Może rób bazarki. Przecież potrzafisz robić takie piękne rzeczy

[vip]

Marysiu, daj spokój, jakoś to będzie .
Nie tracę wiary, że będzie lepiej, ze wszystkim.
Rzadko miewam chwile zwątpienia, jest dla kogo żyć.
A póki co, cieszę się z małych rzeczy...i to też jest coś .