Wieczorem zbieramy zabawki i pakujemy do samochodu...
Próbujemy się zorientować co jeszcze ma się zabrać w drogę...
Jedziemy do lecznicy na przegląd (lecznica czynna do 21.00) i próbujemy zebrać namiary na wetów z Dębicy (tak cichcem powiem, że jest pan wet co pochodzi z Dębicy, może puści parę...

Przeglądamy kota, kupujemy leki, pobieramy wypis i zalecenia...
Pakujemy biedaka z powrotem do samochodu i jedziemy do Marcina...
Tam stawiamy kuwetę ze żwirkiem, może ulubiony domek Matwieja (jak pozwolą)... pryskamy kocimiętką, feliwayem... jż sama nie wiem czym...
Ściskamy brzydala, płaczemy, przekazujemy zalecenia, denerwujemy się... wracamy do domu....
I ten właśnie punkt może ulec zmianie...
Opcjonalnie Renifer wraca do domu. Ja zostaję w łazience z Matwiejem. Rano Marcin pakuje mnie do klatki a Matwieja do transportera, zabiera resztę zabawek....
A dalej już nie wiem
