spinca pisze:koteczekanusi pisze:Ja sama trzy lata zwlekałam, nim zamontowałam - ale to dlatego, że miałam własną wizję siatko-rolety zabezpieczającej, tylko nie znalazłam nikogo, kto by mi ją zrobił).
Przepraszam, że pytam, miałaś kota/koty w tym czasie w domu?
No przecież nie chciałam jej zamontować ze względu na siebie...
Zasadniczo nie jestem jakąś nawiedzoną osobą. Koty mam ponad 20 lat, czyli od czasów, gdy myśl o siatkowaniu okien i balkonów jeszcze nikomu w głowie nie powstała - albo o niebezpieczeństwie uchylnych okien. A może kiedyś koty mądrzejsze były? Tak jak i dzieci z kluczami na szyjach...
W zasadzie o siatkowaniu przeczytałam dopiero tu, na forum.
I jestem "normalna", czyli z jednej strony wiem, że to dla kotów dobre, więc wiem, że to zrobię, ale z drugiej też chciałabym mieć ładnie i móc się przez balkon wychylić, więc wymyśliłam sobie super rozwiązanie - siatkę zwijaną i rozwijaną w roletę jak np. rolety antywłamaniowe (nawet instalację elektryczną na balkonie zrobiłam). Tylko znaleźć kogoś, kto by to zrealizował - bezcenne. Telefony do firm od jakiejś wariatki...
Okna to żaden problem, bo są od ulicy, więc się ich zbytnio nie otwiera, a i koty się nimi nie interesują, bo głośno i w ogóle nic atrakcyjnego. Ale balkon - połowa roku no problem, bo kto by chciał go otwierać, ale kiedy ciepło...
No i stosowałam środki zamienne - otwieranie drzwi na balkon tylko pod nadzorem i nie na długo (oczywiście duśmy się w domu, choć piękna pogoda i warto by siebie i koty przewietrzyć), moskitiera w oknie balkonowym, a zamknięte drzwi, kot tylko na smyczy, ja jak harpia nad kotami z nadstawionymi do łapania rękami (w przypadku głupiego pomysłu). No strasznie po prostu. Dwa razy dzwoniłam nawet do firmy zakładającej siatki, ale jak usłyszałam, jakie są terminy realizacji - to po co mi siatka na zimę, jak ja na już potrzebuję, bo właśnie wiosna rozkwita.
A przy tym też nie mieszkam wysoko (przy 7. czy 11. piętrze w ogóle nie byłoby opcji by choć przez dzień nie mieć siatki), pod balkonem patio wewnętrzne, trawka i krzaczki, nikt obcy się nie kręci. I koty rozsądne (przy czym jeden na tyle gruby, że mimo chęci nie podskoczy) - wszyscy to znają...
Nic się nie dzieje, więc i jakiegoś pośpiechu nie ma.
No i w końcu znalazł się bodziec - w postaci kociaka (skoczny i nie ma co liczyć na jedną klepkę dobrze ułożona w małym móżdżku) - a lato w pełni... No nie, to nie na moje nerwy. Siatkę założyliśmy w mgnieniu oka własnym sumptem (w firmie pierwsze mierzenie balkonu pod koniec października!), koszt umiarkowany i roboty też - głównie wbicie paru kołków.
I teraz sobie nie wyobrażam, jak ja mogłam tego nie zrobić wcześniej, tylko się tak męczyć.