No i jesteśmy po kolejnych wizytach u weta i badaniach.
Z tego wszystkiego wyłonił się wreszcie bardziej konkretny obraz tego, co dzieje się z Kasią.
W pyszczku nadal leczymy stan zapalny - antybiotykiem.
Pęcherz w badaniu USG i palpacyjnym jest bezbolesny i bez zmian.
Stan zapalny, z jakim mamy do czynienia, jest ewidentnie idiopatyczny, a to nie jest fajne.
Nerki także o wyglądzie prawidłowym i niebolesne, niemniej jest trochę przekroczony mocznik, a kreatynina wyszła 4,4.
Fosfor jest w normie, trochę powyżej normy są monocyty, trochę poniżej - parametry świadczące o lekkiej anemii, ale hematokryt jest w normie (Kasia ostatnio trochę schudła).
W pierwszym odruchu można by się przestraszyć parametrów nerkowych, ale...
Właściwie jest pewne, że te wyniki są spowodowane kłopotami z pęcherzem - okresowymi trudnościami z siusianiem i ogólną niechęcią Kasi do picia.
Dodatkowym obciążeniem była sama wizyta u weta i pobieranie krwi - taki stres nie może pozostać bez śladu. Jak zwykle trzeba było trzymać Kasię w trzy osoby, a ona szalała: wyrywała się, miotała, krzyczała, płakała, łkała, gryzła - no, szkoda mówić.
Niechęć do picia i jedzenia w ostatnim czasie wynikała głównie z tego stanu zapalnego w pyszczku - w tej chwili, podczas drugiej tury antybiotyku, po usunięciu kamienia i nadziąślaka, nastąpiła ogromna poprawa.
Po odebraniu tych wyników zdenerwowałam się cokolwiek, ale następnie przeanalizowałam wszystko szczegółowo (mój wet wyjechał na tydzień na ferie z dziećmi) i doszłam do takich wniosków.
Poczytałam sobie, że idiopatyczne zapalenie pęcherza występuje głównie u kotów nadpobudliwych, a takim kotem jest właśnie Kasia.
Tak więc pierwsza główna sprawa – to sprawić, aby Kasia była spokojna. Spokój i brak stresów to także niezwykle ważna sprawa dla nerek.
Druga zasadnicza sprawa to zachęcić Kasię do picia.
Tak więc na razie Kasia dostaje antybiotyk na dziąsła, oprócz tego podaję jej Kalm Aid Kot na uspokojenie, Dolfos Arthrofos (glukozamina) na odbudowę błony śluzowej pęcherza, dodatkowo Animal Dent i Fresh Aid zewnętrznie na dziąsła (żeby przyspieszyć gojenie) i zrobiłam wszystko, co mogłam, aby Kasia zaczęła więcej pić.
Najpierw zachęcałam ją następująco:

Jednak prawdziwym przebojem sezonu okazało się nabyte w ubiegłym tygodniu - poidełko

Wiem, że wszelkie dopajanie w tej chwili Kasi na siłę, także kroplówki, zrobiłyby więcej złego niż dobrego - próbowałam już. Wyglądało to tak, jakby Kasia miała dostać zawału z szaleństwa: stres dla niej nie do opisania.
Co ciekawe, podany Kasi preparat moczopędny (Phytophale) zaszkodził jej: miała po nim trudności z wysiusianiem się, widocznie podrażnił ścianki pęcherza.
Sytuacja na teraz jest taka, że Kasia pije dużo, chętnie je (dla urozmaicenia kupiłam im karmę Applaws – przypadła do gustu wszystkim i już nie chcą Orijena) i jest bez porównania bardziej spokojna, wysypia się smacznie wreszcie, bo od dłuższego czasu sypiała nerwowo i niespokojnie.
Wet wraca za tydzień i wtedy pójdziemy do niego sprawdzić, co robić dalej.
W tej chwili na pewno najważniejsze jest wyleczenie pyszczka, jedzenie, picie i siusianie bez kłopotów – wszystko zasadnicze dla nerek i pęcherza.
Reszta towarzystwa (przesypia zimę)
