aa, przepraszam Cię Herz, wzięłam te koce na zewnątrz, bo Filik, ten z kenelu zaczął na tym siadać - jak się dwa gagatki zarażą to będzie kwas.
Opowiem Wam jak spędziłam pół dnia z kotamy, a będzie to pasjonująca opowieść.
Poszłam tylko zobaczyć Aszkę jak sobie radzi (warczy i syczy na wszystkich - wcale się nie dziwię, 4 lata wszak spędziła w jednym miejscu, a tu nagle tyle ludzi i tyle kotów innych...) zostałam deko dłużej, bo się zamknęłam w wolierze

(nie pytajcie jak hahaha) i nawet pozwoliłam Kozakowi posiedzieć na mojej głowie i na czym tam chciał. Czy jego domek stały wie, że on robi brzydką kupkę? (wprawdzie dziś nie widziałam żeby takową robił, ale ostatnio nie za ładnie to wyglądało)
Potem, jak już udało mi się wykombinować jak się uwolnić z woliery, dorwał mnie Mikuś, żebym spakowała koty na zabieg i przyniosła na Orlą. No to tacham te koty, ciężko jak diabli, Boss waży chyba z dwieście kilo, ale będę miała muły, sobie myślę. Ciężko i ślisko, buty, skarpety całe mokre, Hathor się wierci, normalnie przygoda.
Ale zaczynam się już robić głodna, koty coraz cięższe w tych transporterach, ledwie trzymam równowagę i w żadnej z 3 lecznic te koty nie były umówione, już wkur.. zdenerwowana na Mikusia dzwonię do jakiej lecznicy mam je zanieść,bo nie mam już siły i czasu się tak bawić, i co się okazuje? że miałam je zanieść do zoologicznego! buhehehe

Zatem mar_tika, fałszywy alarm, koty mają zabieg tam gdzie zawsze.
Kenelowe urwisy są extra! Robią sobie wyścigi po śpiworach (służących za kotary) kto pierwszy dotknie sufitu LOL i wkurzają przez siatkę Filemonę.
A wiecie co, Filemona i Xawery mają okropne te rany po grzybie. Czymś można to smarować?
W ogóle, Xawery znów ma doła.
Ja też mam doła.