Dlatego teraz go rozpuszczam...
kosztem innych kotów....
i siebie też

Biega z filcakami jak tylko uda mi się zamknąć Maurycego, który panicznie boi się wszystkiego... Matwieja też...
śpi w łóżku...
Zabawne było, jak wsunął się pod koc, złapał mnie łapką za rękę, położył głowę na poduszce i zasnął wyciągnięty jak człowiek...
No ja się nie wyspałam, ale on się bardzo cieszył, trykał, marudził, pchał się na twarz...
Paskuda, łysa i smarkata... nic a nic sobie nie zdaje sprawy ze swojej szpetoty tylko się tak namolnie pcha do człowieka...
Co on teraz z tego zrozumie...
Ja jestem w nerwach od ponad tygodnia a przez ostatnie dni wręcz miałam myśli samobójcze.
Uwierzcie mi, szansa, że go ktoś weźmie wg.mnie była prawie żadna...
Żeby jeszcze wytrzymał
