OTW5-Świat koci i Żuniek.Nie jest fajnie:(

**Adopcje: 10 >>**

Dzisiaj tak wyglądały dzikuny bo znów później przyszłam.W nagrode jednak dostały swoje porcje na przepięknych pomarańczowych plastikach.Zastawa iście kocia. Pięknie komponowała się z futrem i śniegiem. Cieplej jest więc przyszły w komplecie.Nawet dziki dzikun, płochliwy czarnuszek zawitał.Pożarły wszystko. Idąc do posesjowej wdepłam na czarne,młode i szybko uciekające. Kicało przez śnieg i skryło się w krzalunach w przyblokowym ogródku. Chyba się cieszę,że płochliwe. Zostawiłam porcje nerek i chrupki.Jak wracałam tylko chrupki zostały a łapinki odciśnięte w piep...nym białym puchu były małe. :cry:

Żuk robi przegląd garów.Już wskakuje bez pomocy stołka wszędzie. Dosłownie wszędzie.Mógłby pracować jako utylizator resztek. Wszystko jest zjadliwe, zostaje w satelitę nagarnięte i przeżute. Przeszukiwacz garów ,talerzy i innych dóbr mogących dostarczyć mu inszych dań niż dla niego przeznaczone. Pupinka goi się.A on znów podrósł. Strasznie łobuzuje z Rafikiem i Julką.Karmelek tez próbuje ale jego jajcoki dominują więc nie zawsze ta zabawa jest dobra :roll:

**Adopcje: 10 >>**

Ja tu sobie tworzę spokojnie a koty harcują. Wyszłam na przedpokój i zamarłam.

Cały biały.Śnieg suchy, puszysty i ciepły.Bo z całej rolki papieru toaletowego naćkany. A one szczęśliwe jak nigdy ,hasają w tym puchu. Rafik wytargał, jestem tego pewna.

Oj tam, tylko papier

gorzej, że okulary ze smugami, sama noszę, to wiem

**Adopcje: 10 >>**

MalgWroclaw pisze:Oj tam, tylko papier
gorzej, że okulary ze smugami, sama noszę, to wiem

Moje po wczorajszym mierzeniu nadają się do wymiany. To co chciałam wyczyścić to nie był bród.

Koty śpią, śpią i śpią. Jedynie Karmel robi sobie przerwy na znaczenie. Dochodzeniówka domowa jest na pełnym, czujnym etacie by zaraz uprzątnąć.A i tak capi.Inne koty wydają jego plami złote skrzętnie je zagrzebując. Strzępią pazurki na terakotach czy panelach.

Karmelek dziś przepięknie bawił się z Żukiem.Jakby ogłady i delikatności nabrał od wczoraj.Julinka nie do końca mu wierzyła w tak cudowna odmianę.Więc mimo chęci brykania trzymała się na dystans.

Bisio okazał swe drugie oblicze.Takiego lekkiego miziaka.Bo nie do końca chce być głaskany.Krygacja musi być. Pikuś też się mizia.Bianka chodzi i nawołuje towarzyszy.Wojtek wskoczył an kolana

A Rudolf nie odpuszcza tychże kolan jak się z łazienki korzysta. Koniec świata będzie :roll:

Dziękujemy cioci Agnesce za saszetki renalka + dziedzictwo bo Bojku .Dostał je Żuczek. :1luvu:

Dobrze, że okulary są "tylko" porysowane. Choco kiedyś pogryzła moje bardzo mocne prawie nowe.... :evil:

Prześlicznie piszesz o swoich kotkach :1luvu:

Fiodorek [*]19.11.2014

miłego dnia!!! :1luvu:

Ściskamy mocno poniedziałkowo....
ale nie za gardło

I my się witamy zmęczeni po weekendzie.

**Adopcje: 10 >>**

horacy 7 pisze:I my się witamy zmęczeni po weekendzie.

Moje plany co zrobie i nadgonię w weekend poszły w niepamięć. Prawie cały, tradycyjnie przeleżałam.Obłożona kotami i udając,że nie słyszę wyrzutów sumienia. Wszystkie koty miały "weekend łaski" tzn były miłe i starsznie miziate. Pikusiek przychodził, tulił się i nawet łapinką zaczepiał jak przestawałam tulić.Łapinką z pazurkiem -mam dowód mało krwawy na nosie .Ach, te jego umizgi. Bianka też grucholiła za towarzystwem.Nawet podchodziła na głskanko.Ale obie strony wykazywały należyty respekt. Reszta też była jakaś dziwnie spokojna.
I tak dzień zamienił się w noc .Przespałam ją z kotami na sobie. Łapiąc ledwo oddech naliczyłam ,że usypia na mnie :Julka,Żuk,Rafik i dochodząco Pikuś. Jego zaloty przedłużyły się.Opierając sie przednimi łapami na klacie rozdawał buziaki.Do tej pory podpluwam kudłami :wink:

Gdzieś tam w tle był Karmelek i coś co Nastkę przypominało.
Niedziela był dniem cudów.Pikuś i Wojtek na jednej kanapie leżeli. I przeżyli bez krwistych dyskusji.
Ranek jak codzień.Sprzątanie przyozdobień, ogarniecie mich.Apetyt był słaby bo mało zjadły. Najgorszym niejadkiem jest Julka. Dziś zeżarła naszykowane dzikunom porcje. A juz jutro nie ruszy. Mała jest i chuda.

Małe czarne, nowe jest.Wiem,że jest bo jedzenie znika. Kota nie ma.Dzikunki stawiły się jak zwykle ostatnio w komplecie.Nie wiem czy pomarańczowa zastawa nie ma w tym zsług.Z takich talerzy jeść to sama przyjemność.

ASK@ proszę -poprzyj mnie viewtopic.php?f=13&t=139190&start=15
piszą że dobrze oddac kota do schroniska, bo tam darmowa opieka, leczenie, sterylizacja
kota, który ma piwnice i osobę chętną robić ogłoszenia

dziekuję
co tamta sie tak uparła na to schronisko? :evil:

super jej będzie w schronisku?

opieka i w ogóle
takie to rzeszowskie schronisko jest super?

**Adopcje: 10 >>**

Jestem zła na siebie.Od samego rana szlag mnie trafił.
Poszłam nakarmić posesjową. O dziwo była. Nie widziałam jej ponad miesiąc.Przyszła puchata, gruba i głodna.Jakiś drań posprzątał miseczki z suchym. Znaczy się mieszkaniec, bo były za płotem. Wracając stanęłam oko w oko z brzidalem. Brudnym niemiłosiernie , brytkowanym czymś co było kiedyś białym. Na kicianie miał chęć podejść ale uciekł bo ludzie chodzili.Miałam jeszczeżarełko wiec na chybcika w pojemniczek i za nim...A kot w nogi.Lekko niespiesznie ale jednak spierdzielał. Prawie do pracy doszłam a on nie zatrzymał się. Pewnie słyszał moje kicianie i wylazł na jedzenie.A ja głupia chciałam mu dogodzić i pod nos postawić.Bo zimnica i zaraz zamarznie.Tylko go wystraszyłam. :cry:

Mam nadzieję,że przyjdzie, nie zabłądzi. Szkoda go.
Powiem szczerze,że już z obawą myślałam co bedzie jak podejdzie i zacznie sie łasić?Czy doniosę go do domu? Czy mam telefon by do swoich zadzwonić , co powiedzą ???Czy też od razu ukatrupić się przez spontaniczny rzut pod autko jakieś?
Wracając dosypałam suchego na posesji.I widziałam czarne nowe przy misce osiedlowej. Dobrze,że przyszło. Bo zamarzło by wszystko.

**Adopcje: 10 >>**

Wituś, mój chorowity Wituś pojechał do DS.

Dom z racji jego przeciągającej się choroby czekał prawie 3 tygodnie na niego.A teraz nie przestraszył się podawania daleszego leków. Bo Wituś musi z powodu dziąsełek jeszcze je brać.Tak jak doktorek zalecił. Przedstawiony czarny ząbkowy scenariusz nie zniechęcił Domek. I niech tak zostanie. :ok:

Wituniek pojechał w sobotę jako wyczekany kot. A ja rozkleiłam się totalnie po jego wyjeździe. 3 kot w ciągu tygodnia "porzucił" nas. Poryczałam sie jak głupia . Głupia to mało powiedziane :wink:

Z obawą , by nie zapeszyć czekałam z napisaniem o DS Witusia. Nie wiedziałam czy nie wróci, jak się dogada z rezydentem ,jak pójdzie podawanie leków, adaptacja... Mówiąc wprost spanikowałam totalnie.
Jest ok. No w miarę. Bo stres spowodował ,ze oczko Witunia zaogniło się. Moje biedne ,jedyne oczko. :1luvu:

Ale sytuacja oczkowa jest opanowana. Kuwetkuje, je, nie syczy na kolegę i wzajemnie, daje sobie podawać bez problemu leki, mizia się, przytula, śpi z ludziami, pcha się na kolana...
Pani jest na urlopie więc przypilnuje chłopaków.

Bądź szczęśliwy dzieciaku :1luvu:

Najszczęsliwszy .

A Was proszę o mocne, najmocniejsze kciuki.