Wituś, mój chorowity Wituś pojechał do DS.
Dom z racji jego przeciągającej się choroby czekał prawie 3 tygodnie na niego.A teraz nie przestraszył się podawania daleszego leków. Bo Wituś musi z powodu dziąsełek jeszcze je brać.Tak jak doktorek zalecił. Przedstawiony czarny ząbkowy scenariusz nie zniechęcił Domek. I niech tak zostanie.
Wituniek pojechał w sobotę jako wyczekany kot. A ja rozkleiłam się totalnie po jego wyjeździe. 3 kot w ciągu tygodnia "porzucił" nas. Poryczałam sie jak głupia . Głupia to mało powiedziane

Z obawą , by nie zapeszyć czekałam z napisaniem o DS Witusia. Nie wiedziałam czy nie wróci, jak się dogada z rezydentem ,jak pójdzie podawanie leków, adaptacja... Mówiąc wprost spanikowałam totalnie.
Jest ok. No w miarę. Bo stres spowodował ,ze oczko Witunia zaogniło się. Moje biedne ,jedyne oczko.

Ale sytuacja oczkowa jest opanowana. Kuwetkuje, je, nie syczy na kolegę i wzajemnie, daje sobie podawać bez problemu leki, mizia się, przytula, śpi z ludziami, pcha się na kolana...
Pani jest na urlopie więc przypilnuje chłopaków.
Bądź szczęśliwy dzieciaku
Najszczęsliwszy .
A Was proszę o mocne, najmocniejsze kciuki.