
W ostatnią sobotę byliśmy z nim i Antosiem u petterapeutki.
Czaruś zostanie poddany cyklowi (10 spotkań) masażów - tak jak było przewidziane - i laseroterapii, ponieważ ma zupełnie dobre czucie w łapkach. W jednej mniejsze, reaguje na szczypnięcie z opóźnieniem, w drugiej większe, czas reakcji prawie normalny. Istnieje więc nadzieja, że nerwy mają osłonki i można zastosować laser.
Pani Danka będzie się starała raz dziennie powtarzać podobny masaż w domu. Czarek ma przykurcze w łapach i dlatego trudno mu je stawiać prosto. Byłam przy pierwszym zabiegu prawie do końca i widać było jak powoli kotek się rozluźnia. Na samym początku był bardzo wystraszony i napinał mięśnie.
Ale z czasem było coraz lepiej. I udawało się coraz więcej zrobić.
Na leczenie Czarusia udało się na razie nazbierać 100 zł, to ciągle mało na całą kurację, bo doszło leczenie laserem.
Masaż ręczny kosztuje 25 zł, a laserek 20 zł za jeden raz . Jak zwykle Pani Krzysia potraktowała nas ulgowo, bo to kolejny znaleziony koci dzikusek. Za całość - 10 spotkań- zapłaciłam 300 zł, czyli udało się uzyskać dużą zniżkę.
Ale byłam przygotowana na 200 zł: 100 udało się uzbierać na leczenie Czarusia (wpłata p. Tomka, bo wpłata Morelowej poszła na jedzenie dla malucha, bardzo obojgu dziękujemy), a 100 zł pozwoliłam sobie przekazać z wpłat na Antosia, bo on teraz ma przerwę w leczeniu.
100 zł pożyczyłam ze skarbonki na sterylizację kotki pod rurą, powinnam je oddać.
Krótko mówiąc, gdyby ktoś chciał wspomóc Czarusia, to bardzo by się to przydało.
Tym bardziej, że podczas sterylizacji, którą miał we wtorek okazoł się, że jedno jądro nie zeszło. Trzeba będzie odczekać pół roku i zobaczyć, czy to się zmieni. A może czeka go operacja. Powinien mieć też zrobione zdjęcia całego kręgosłupa.
Strasznie biedny jest ten Czaruś

Fakturę zamieszczę, jak ją dostanę, bo w sobotę nie działał komputer i dostanę ją pocztą.