Ja wykastrowałam tylko swoje podwórkowe stado, ale z 5 letniej obserwacji ministadka kastratów widzę, że kastrowane koty obu płci zgodnie egzystują w grupie. Natomiast nie dopuszczają na swój "rewir" obcych kotów. To znaczy, obcy kot może przyjść, najeść się ale nie korzysta z ich budek czy ich piwnicy. Nie staje się członkiem grupy. Nigdy nie widziałam walk kocich z udziałem kastratów. Ani kastrata z niekastrowanym.
Jak raz na podwórko przyszła zagubiona kotka domowa, została zagoniona do budki i musiała być wyjęta przez człowieka, bo bała się wyjść.
Leją się natomiast jajczaci przybysze zza miedzy na występach gościnnych.
W piwnicy przestało śmierdzieć, lokatorzy się nie skarżą, koty nie chodzą z ponadrywanymi uszami czy przeoranym pazurem okiem. Ministadko jest stabilne, nie szlaja się po okolicy, zgonów nagłych znacznie ubyło a w okolicy mam ruchliwe ulice.
Tłuste i lśniące są często brane za kotki w ciąży.
