Moderatorzy: Estraven, Moderatorzy
Katia80 pisze:To ja może skorzystam z tematu, żeby nie zakładać podobnego i napiszę o Lublinie.
W środę po powrocie z pracy zastałam w domu pobojowisko. Wszędzie futro, bałagan. Okazało się, że nie było to futro, lecz puch... Nie wiem, jakim cudem w mieszkaniu znalazł się ptak, pisklę, już opierzone, ale jeszcze młodziak. Siatka na balkonie, okno w kuchni tylko uchylone, więc - jak? W każdym razie ptaszek leżał w pokoju za łóżkiem, początkowo myślałam, że już nie żyje, ale nie, miał dziwnie wywiniętą nóżkę, ale otworzył oczy i zaczął bardzo głośno piszczeć, kiedy podniosłam go z podłogi. Wylądował w małym kocim transporterze i zawiozłam go taksówką do Kliniki na Głęboką, u nas tam można zgłaszać się z tego typu problemami. Pisklak był bardzo głodny, dlatego tak się darł, nie wiem, ile był u mnie w mieszkaniu, równie dobrze mógł pojawić się zaraz po moim wyjściu, o 7. Lekarka miała go odkarmić, sprawdzić nóżkę, ratować i spróbować odchować, żeby za jakiś czas wypuścić na wolność. Ciekawa jestem, czy się uda.
Delikwent w poczekalni u lekarza:
[...]
Chętnie dowiem się, czy to szpak, czy kos, bo powiedziano mi, że to ten pierwszy, a ja obstawiam drugi typ.
Katia80 pisze:[...]
Przepraszam harpia, znowu dopnę się do Twojego tematu, tym razem z jerzykiem... Wracałam teraz wieczorem do domu i na mojej ulicy na chodniku znalazłam takie pełzające coś. Jakieś klapki na oczy by się przydały, żeby wszędzie tych potrzebujących zwierzaków nie widziećCo zrobić, zostawić na pastwę losu? dobić, żeby było humanitarnie? No nie, więc wzięłam malucha, wczepiło mi się toto pazurkami w palec, do domu, transporter i do Kliniki. Niedziela, więc autobusów jak na lekarstwo, no i znów taksówką, na którą mnie nie stać. Nic to. W poczekalni bezczelnie wepchnęłam się przed miłego chłopaka z owczarkiem, ale dobrze się stało, bo pan, który był z poprzednim pacjentem, kotem zresztą, stał się matką zastępczą dla mojej znajdki. Okazało się, że facet (Włoch, więc chyba im będę dziś kibicować
) odchowywał maleńkie papużki, ma więc doświadczenie, "kwokę" i chęć do zaopiekowania się maluchem. Oby mu się udało, bo w lecznicy lekarka powiedziała, że nie daliby rady, wakacje i brak studentów-stażystów. Farta więc miałam, a raczej mały jerzyk miał
Czytałam harpia już wcześniej, że jednemu maluchowi od Ciebie się nie udałoHa, co za "przygodę" miałam w tym tygodniu... Wracam z pracy, otwieram balkon, a tam - ptak. Kolejna zagadka, jak się dostał przez siatkę, to był chyba młody drozd, czyli nie sprytna maleńka sikorka, która by się przecisnęła przez oczko siatki. Chciałam go złapać i wypuścić jakoś. Chrapek był szybszy... zanim się zorientowałam, upolował ptaka i z prędkością błyskawicy pognał do kuchni. Zabrałam mu... korpusik bez główki, główkę znalazłam za chwilę na przedpokoju
Taka smutna historia
Dla mnie niesamowita, nie miałam pojęcia, że instynkt myśliwski u kota, który od prawie 4 lat jest w domu, a bezdomny nie był zbyt długo, jest tak silny...
Użytkownicy przeglądający ten dział: Google [Bot], Gosiagosia, MB&Ofelia i 149 gości