Znalazłam kiedyś taki ładny tekst w Internecie - nawet nie pamiętam, czy to było na miau czy w innym miejscu. Niestety, nie pamietam, kto jest autorem, ale zacytuję, bo dobrze sie czasem wzruszyć.
On:
Co ma do stracenia taki kot jak ja?
nic...
zimno, mróz, sztywnieją łapki.
zapuściłem futerko, mało daje, zimno, brzuszek pusty.
oni chodzą opatuleni w ciepłe kołnierze,
gdzieś się spieszą.
pozapalane światełka i woń ciepłej zupy nęci, to nie dla mnie.
jestem niczyj.
urodziłem się gdy słoneczko przypiekało czarne futerko,
miło głaskały promyczki.
wszystko gdzieś znikło, zostałem sam.
ja, mój głód i zmarznięte łapki na środku wielkiego chodnika.
zaryzykowałem
ona szła, taka jakich wiele, opatulona, pachniała kurczakiem,
ciepłem
i szczęśliwymi kotami
zagrodziłem jej drogę, spojrzałem i poprosiłem
wzięła mnie i razem poszliśmy tam, gdzie zawsze marzyłem.
jest mi ciepło
dziękuję Ona:
Wyszłam do sklepu, tylko na chwilkę, chciałam wysłać totolotka i kupić kotom kurczaka, przeszłam może z 200 m gdy drogę zagrodził mi czarny kot, podszedł i zaczął miauczeć, cichutko, później coraz śmielej. Pogłaskałam go i chciałam odejść. Pomyślałam, że zobaczę czy tu będzie kiedy będę wracać. Nie zdążyłam, szedł za mną i prosił o schronienie przebierając z łapki na łapkę. Wzięłam go na ręce i przyniosłam do domu. Choć Gracjan, ogrzejesz się, jakoś damy radę.
Gracjan jest młodym kotem, czarnym z białymi stringami i muchą. Ma grube futerko, czyste oczka, uszki, zjadł, podziękował, i siedzi mi na kolanach ciągle mrucząc. I co ja mam zrobić? Mamy obecnie 6 kotów i żyjemy tylko z jednej pensji, odebrali mi zasiłek, nie mamy kasy. Nie mogłam jednak odmówić Gracjanowi, jest – 2 stopnie...