a na koniec nasz ukochany wampirek, Bursztyno, Don Bursztyno (kiedyś miał taaaki brzuszek), Bursztynuś zwany również przez moją siostrę Czarnym Charakterem

bo on taki słodziutki, kochaniutki, ale inne koty potrafi subtelnie wyprosić z miejsca (kolan, koszyka, kocyka, legowiska, fotelu *
) niepotrzebne skreślić w którym chce leżeć...spokojnie podchodzi, powoli, powoli, powoli wpycha swój tyłek ( a kiedyś miał go troszkę..) potem łapki, potem brzuch, głowa...taki jest "upierdliwy" aż drugi kot sam dobrowolnie przeniesie się gdzie indziej, a wtedy Bursztynek z miną wielce zadowolona zajmuje upatrzoną miejscówkę.
Moja siostra nie przepada za nim (kocha za to ogromnie moją Dżagę-nie dziwię sie-ma moja kicia coś w sobie

), ale w dniu operacji dzwoniła co kilka godzin do Mamy dopytując się co z Bursztynkiem, czy już po operacji, jak się czuję etc.
