
Tzn: Panna Marple jak na razie nie lubi mokrego.
Ale zanabyłam małą torebkę suchego i będę jej to moczyć i dawać taką papkę.
Te chrupki tak fajnie pachną, apetycznie. Moźe jednak.
Jeeeee, dałam Panience rozmoczone chrupki, a Ona zjadła wszystko niemalże razem z michą.
Lecę do wetki po dużego renala!


EDIT: Panna Marple jest dziś dla mnie bardzo łaskawa, mimo że robiłam jej kłujki, płukałam uszy, a nawet posunęłam się do podania jej syropu, który natychmiast wypluła: oto nacieszywszy oczy widokiem kota pochłaniającego rozmoczone chrupki - wsypałam jej troszkę suchych i poszłam precz. Teraz zajrzałąm do łazienki a suchego nie ma...
Jestem normalnie przeszczęśliwa.
Może se nawet piwo otworzę
