» Wto sty 31, 2012 18:38
Re: Moje stado kotecków &... Dawciu, wróć...
Ja sobie po prostu nie wyobrażam mojego maleństwa gdzieś, tam, na zimnie, stąd te czarne myśli, żeby on był taka włóczęga jak Dżejms - on chodzi i wraca, taki naprawdę wychodzący kot, reszta mniej więcej cały czas w domu/w ogrodzie, a Dawcia chowałam, zamykałam, pilnowałam... i dochowałam się tego, że korzystając z mojej nieuwagi wymknął się na swoją upragnioną wolność. I kto wie, co tam spotkał? Wyparował po prostu.
Jeśli chodzi o wróżenie, wywróżyła mi Delfinka (bo chyba o niej była mowa), że kotek żyje i tęskni za domem, ale to ja muszę go znaleźć, bo chowa się gdzieś na wolności - szukam więc i szukam, przez te mrozy koty siedzą nie wiadomo gdzie, obchodzę te wszystkie garaże i komórki z karmą, nawołuję, pytam kogo mogę, ale na razie nawet najmniejszego śladu doświadczonego osobiście. Wiszą ogłoszenia, pospamowałam w sieci, kilka fałszywych alarmów było, poza tym spory kawałek od mojego domu pojawił się jakiś kot "podobno podobny" do zdjęcia, ale zniknął zanim pani widząca go się ruszyła. Jeśli tam jest i czeka na mnie, szanse ma o tyle, że umie polować, a miejsc do schronienia się wszędzie pełno, kotów pełno, ale boję się każdego następnego dnia, przechodził wcześniej kk i to może go dobić na tym mrozie... Ale dlaczego nie wychodzi, skoro tam gdzieś jest, na mój widok lub na wołanie?
Kiedyś będę miała totalnie niewychodzące koty. Szczerze mówiąc odliczam dni do tej chwili.