Rodzina nam się powiększyła.
Mamy nowego lokatorka. Decyzja została podjęta w ciągu kilku sekund i teraz jest nas już ośmioro. O ile do jutra się nie wyprowadzę

Do menażerii Mirmiłowa dołączył bowiem
Zdenek. Zdenek to malutki chomiś Roborowskiego, w którym bez pamięci zakochał się mój małżonek. W chomciu się zakochał, a nie w Roborowskim. Długo by opowiadać, wyjaśniać koligacje i relacje - dość powiedzieć, że chomisia ktoś kupił jako prezent, potem go nie chciał i tak maleństwo (całe 4 cm) wylądowało najpierw w mojej kuchni w garnku do gotowania bigosu, potem w małym pojemniczku na żywność, a jutro ma się doczekać akwarium.
No i jest wesoło. Mąż na mnie krzyczy, że ja za głośno mówię, bo się naczytał, że chomiś nie lubi hałasu. Mam zamknąć dziób. Koty czują, że nastały zmiany, że COŚ pojawiło się w Mirmiłowie, COŚ co stuka, szura i szeleści. Mąż mój umiera z radości, bo mu się dziecięce lata przypomniały i stary koń poczuł się jak 7-latek. Ja siedzę na internecie i szukam info, bo pojęcia nie mam o chomkach. Komedia. Zdjęcia nie będzie, bo chomiś jest niesamowicie ruchliwy, i bez lampy mowy nie ma o fotce, a lampą po oczkach nie chcemy mu swiecić. Jest słodki i absolutnie rozkoszny. Kupimy mu piękny domek i masę zabawek. Fajnie będzie.

Stoi wysoko na półce, żeby go widok kotów nie stresował. Kurczę, cieszę się jak dziecko.
Ważna informacja - nie jest niebieski.
