Nie przyszły mi wiad. o odpowiedzi... hmm. albo raczej przegapiłam, więc jestem spóźniona.
Mój tż nie zgadzał się w ogóle na koty (a ja nie naciskałam, bo bardziej myslałam o psie), ale w sumie było tak:
1. Szogun (czarno-biały) przyplątał mu się od nogi pod naszym domem jak wracał z pracy (1 listopada

) Nie mógł go jakoś pognać, bo patrzył jak ten kot ze Shreka. Zawoała mnie na odsiecz... No przecież wiedział, że wezmę kota do domu, ale przynajmniej może mówić, że to ja go wzięłam
2. Na Maszę się zgodził, bo przekonały go argumenty, że Szogun się nudzi jak nas nie ma w domu. Przywieźliśmy Damessę ze schronu. Tż-towi się spodobała, ja się bałam dotknąć ją w schronie, bo prychała i się wyrywała... A i tak swoją prawdziwą mordkę odkryła dopiero w domu
3. Gucio przyjechał ze schronu na tymczas - oczywiście stały

Miał być u moich dziadków, ale to był tak szybki kot, że nie nadążali za jego działaniami - wywalone pomidory, wiecznie nowe rozrywki... U nich był więc jakby na kwarantannie i po szczepieniach wrócił do nas. Tż stwierdził, że ten kot będzie jego, bo Szogun z Maszą jakoś bardziej ze mną. W konsekwencji pozostania Gucia u nas z innymi kotami na początku zalał nam co mógł

- głównie poduszkę tż-ta i kołdrę w jego nogach...

Oj tracił, tracił... Mieliśmy w domu niezłą jazdę aż do patentu z feliwayem z kontakcie i folią malarską rozłożoną na pościel, pod którą spaliśmy - boskie odczucie sauny -
Gucio się opamietał i teraz jedynie czasami mu się zdarza wypadeczek...
4. Rysio jak wszyscy wiedzą z tego wątku to kot początkowo tymaczasowy

Tż stwierdził, że jak ja go mogę oddać skoro tak się pięknie wpasował w towarzystwo i kocha Szoguna i bawi się z Giciem i w ogóle! Poczułam się jak wyrodna pańcia i - po konsultacji z Agness78 - został u nas
Jak więc widać - tż nie chciał mieć kotów.
Agness78, na kawę zawsze chętnie
Jak tylko się terminy uda spasować