he he he...
w sumie to u tych dwóch "numerków" się najwięcej dzieje...
aczkolwiek dzisiaj numerek "4" mi nerwy zszarpał, bo szukałam jej pół dnia po chałupie i nie mogłam znaleźć...

już normalnie zaczęłam się zastanawiać czy nie czmychnęła jak poszłam śmieci wyrzucić... wydawało mi się to niemożliwe, bo my naprawdę zwracamy uwagę przy otwieraniu drzwi, okien, balkonu. szukam gwiazdeczki i szukam, no i nie ma nigdzie... noszzzzz...
jak już się zrobiła szarówka, to wzięłam latarkę i poszłam świecić po wszystkich kątach, bo pomyślałam, że może mi oczy błysną... znowu wszystko obeszłam i nie ma. żarło stoi nieruszone... hmmmm
jeszcze mi wpadło jedno miejsce do głowy w łazience. pod umywalką, pomiędzy szufladami, tam gdzie są rurki, jest taka dziura gdzie można wliźć... idę, patrzę... siedzi maupa

i jeszcze mnie wzięła oprychała jak ją chciałam wyciągnąć

to mówię do niej - a siedź. i poszłam
nr 1 - standardowo pod kołdrą przez cały dzień
nr 2 - standardowo do południa na wyglądaniu przez okno i obserwowaniu szpaka, który wyjada owoce jarzębiny w ogródku, a później na odpoczynku po tym jakże męczącym zajęciu
nr 3 - standardowo a to na krześle pod stołem, a to na kanapie, a to przy misce, a to w koszyku
Shilla ciągle bardzo się boi człowieka. aż się o nią zaczynam bać, bo jak tylko za blisko niej jestem, to tak ucieka, że mało nóg nie pogubi...
