wypowiem się bo to żadna tajemnica. rysiek miał być w kołobrzegu, a zrobił nalot po prostu i pechowo natknął się na monikę pacz. nie ufa mi, bo przyjmuję za dużo kotów- a nie daję ze nie żadnych pieniędzy, za to na karmy i żwir ciągnę od niego i nie dokładam się do opłat, a moje sub-konto póki co pokryje tylko dług u weta. koty przyjmuję tylko wtedy gdy go nie ma. taki układ. dlatego prosiłam o zwóz kota w poniedziałek, bo wiedziałam, ze w tym czasie będzie w trasie. awantura rozegrała się o to, że jestem nadal w PKDT i biore od was koty bez faktur. nie słuchał, ze monika była tylko osobą kuriera a kot jest od pauliny z mojej grupy. w tym czasie zadzwoniła maria, prosiłam żeby mu to wytłumaczyła, ale też nie pomogło. nie wierzy po prostu. twierdzi że nadal jestem w PKDT. kot w niczym nie przeszkadza, mam mało kotów w kociarni, po prostu będę musiała za kota zapłacić Ryśkowi i już. sprawa zamknięta. kot może zostać. moja sprawa skąd wezmę na niego fundusze. za koty z prywatnych interwencji płacą osoby z zewnątrz. za koty z mojej grupy nie płacimy nic- zbieramy fundusze na ich utrzymanie póki co i robimy składki. to tyle. nie będę tłumaczyć w kółko że Pomcia to nie jest kot z PKDT, bo to nic nie da. niech będzie że jest i już. zarobie na nią, albo paulina przeleje. spokojnie, pisałam do moniki że pomcia może zostać.
dobrze wiecie ze problem kotów "darmowych" przewijał się od zawsze i od zawsze miałam i nadal mam piekło o to. ale też jestem właścicielem domu i nie jestem ubezwłasnowolniona. ja swojej natury nie zmienię i na trzaśnięcie mężowym paluszkiem nie zamienię się w garkotłuka, matke polkę i gównozjada który "za darmo" nie pomoże kotu w potrzebie. to ja przy tych kotach zapierdalam kilka godzin dziennie, ścieram z podłogi szczochy, kupy, wymiociny. ja je leczę i ja w razie zgonu wkładam je do worka- tak jak dziś kajtka. także po prostu muszę znaleźć złoty środek na "zamknięcie jadaczki" i już. a jak trzeba - to będę płacić mężowi za wynajem małej kociarni i wrócę do pracy zawodowej.
dziś wyciągnęłam z buki zwłoki kajtusia z lisiarni

nie wiem czy zamarzł, czy miał wypadek. wieczorem pójdę do jacka ze zwłokami.