Prawie trzy godziny siedziałam z kotami w lecznicy i teraz już naprawdę nie mam czasu pisać, a więc tak w skrócie.
Parys jest przekochany. Można go nosić na rękach godzinami, spokojnie siedzi.Po kastracji jakby nieco spokojniejszy, ale bawi się, biega..itd.Mam wrażenie, że jest posłuszny. Kilka razy próbował zwiedzać pomieszczenie dla kotów, bałam się, że wejdzie w jakiś kąt, zawołałam go i przyszedł do mnie.Kilka razy to powtórzyłam.
To małe coś to kocia dziewczynka, absolutnie do oswojenia

.Dzisiaj już nie gryzła i nie drapała, ale były tylko syki, po prostu się bała.Mówiłam do niej spokojnym głosem, głaskałam ją ( w rękawicy jeszcze), a potem wyjęłam do badania.Nie było tak źle.Wetka obcięła jej pazurki, obejrzała uszka ( czyściutkie

), oczka, ząbki...itd.Nie za dużo, aby nie męczyć i nie stresować malutkiej.To dziewczynka, młodziutka, wetka oceniła ją na 6-7 miesięcy.Nie miała jeszcze testów, a więc nie może być na razie z Parysem, ale chyba dobrze by się czuli w jednej klatce.Widzą się jednak, dzieli ich tylko krata, mogą więc sobie po kociemu pogadać.Nie mogę iść dzisiaj po południu, ale rano znowu biegnę, zaniosę dobre jedzonko ( surowe mięsko chyba będzie smakowało) i na pewno ponoszę malutką na rękach.On już mi trochę ufa, wcale nie musiałam jej mocno trzymać do badania, zaniosłam na rękach do kociego pomieszczenia bez problemu.Uff, ulżyło mi
