Lene, kot przyzwyczajony do życia w domu, na wsi po prostu zginie.
Wszystko zależy od Was, a szczególnie od Twojego męża. Jeżeli wspólnie dogadacie się, żeby dać kotu szansę, to proponowałabym następujące działania:
1.
znalezienie naprawdę dobrego weta (skąd jesteś? może ktoś podpowie dobrego weta w Twoim mieście);
dokładne przebadanie kota - morfologia z biochemią, hormony tarczycy, inne wskazane przez weta; możliwe, że wet dobierze kotu jakieś środki farmakologiczne, zmniejszające jego agresję,
2. po wykluczeniu przyczyn zdrowotnych
skontaktowanie się z jakimś behawiorystą i wspólna praca nad wzajemnymi relacjami pod jego okiem; ja proponuję na wstępie kontakt z forumową ryśką:
memberlist.php?mode=viewprofile&u=268jeśli nie ona sama, to może podpowie Ci kogoś w Twoich okolicach,
3. ponieważ to wszystko potrwa, w tzw. międzyczasie próbowałabym działać doraźnie - zainwestowałabym w Faliway'a i/lub krople Bacha, w karmę RC Calm lub preparat Kalm Aid; nie karciłabym kota klapsem, ale nosiła ze sobą spryskiwacz z wodą i w razie czego psikała na kota; możesz też w wypadku ataku spróbować złapać kota za kark i przycisnąć do ziemi albo dmuchnąć mu w nos (koty tego nie lubią).
Tak, ale to w wypadku, gdy oboje z mężem będziecie chcieli poświęcić kotu czas, uwagę i pieniądze. W przeciwnym - poszukajcie kotu nowego domu. Nie będzie łatwo, na pewno potrwa, ale nie takie cuda się zdarzały. O jedno tylko proszę - nie podrzucajcie domowego kota na wieś!