Nie było mnie ze 2 dni, to teraz muszę odrobić. I po kolei:
KAŻDA kobieta na jakimś etapie miała źle dobrany stanik - ja latami kupowałam 80B, bo miało większą miseczkę, a ostatnio odkryłam, że w sumie to mam 75E, a podejrzewam, że i w 70 bym się wcisnęła, bo potem się rozciąga. Tylko że spora część asortymentu kończy się na D, kurczę, dla samych desek robią te staniki, bo wcale nie mam duzych piersi (dlatego to E mnie zatkało).
Nie noszę po domu dresu i kapciuszków ani rozciągniętych gór, ostatecznie nie ma co do siebie zniechęcać TŻ bardziej niż to konieczne

, no a i sama lubię jednak ładnie wyglądać dla siebie. Teraz chodzę w sztruksach i skarpetkach, i "bliźniaczku". Co prawda mam takie dresowe/dzianinowe spodnie (ale ładne i nie wiszące), które czasem wkładam, bardzo mi pasują do jednej z bluzek i się sobie w tym podobam. Zwłaszcza gdy do tego dorzucam top od kompletu, wtedy to tak trochę jak instruktorka aerobiku - wmawiam sobie, że taka sexy.
Zresztą właśnie - można nosić dresik, a być przy tym sexy, a nie abnegatką. Wczoraj widziałam taki fajny komplet - kostium kąpielowy w biało-granatowe paski, do tego granatowy dresik - naprawdę można się podobać nie tylko na plaży czy joggingu po Central Parku.
Przy okazji - sztruksy znacznie lepiej się sprawdzały, gdy mały kot był na etapie nagłego wskakiwania na moje biodro, np. gdy stałam przy kuchennym blacie.
Wczoraj kupiłam sobie też fajne dżinsy, jednak wygląda się w nich seksownie, co tu ukrywać...
Chociaż przypominam sobie taką scenkę z Galerii Mokotów - poszłam potwornie głodna po pracy, więc pomyślałam sobie, że przegryzę Qurrito w KFC, stanęłam w kolejce, 1-osobowej w postaci nastolatki w dżinsach. Sprzedawczyni jakoś tak długo pakowała jej zamówienie, panienka oparła się o blat wystawiając kuper słusznych rozmiarów wcisnięty w owe nieszczęsne dżinsy. A ja tak stoję i patrzę, stoję i patrzę, i podziwiam... Stoję i patrzę i tak sobie pomyślałam: może jednak wrócę do domu i zjem coś zdrowego...Zakupy lubię namiętnie - pod warunkiem, że nie muszę akurat niczego konkretnego znaleźć. No i niekoniecznie żywnościowe, bo to tyle kasy na zmarnowanie... No i ładnie wyglądać (dla siebie, od razu lepiej się czuję), chociaż maluję się umiarkowanie, jeśli zdążę.
Nie do konca pamiętam, jak dokładnie wygląda Neigh, ale gdyby była jakimś maszkaronem, to na pewno bym zapamiętała. Co do Eli i Legionowa i wizyty Neigh - to skąd Ela jedzie? Bo z Dworca Gdańskiego mam jakieś pociągi, a to zawsze bliżej niz się wlec na Ursynów

. A propos, czy ktoś wie, jakie bilety i gdzie się kupuje?
Co do wizyty, Neigh, mów tylko, kiedy jesteś dostępna, a ja się też postaram. Sobota jak najbardziej niezależnie od wystawy.
Co prawda TŻ z samochodem jednak będzie dostępny, ale a) nie wiem, czy go brać ze sobą, b) być może będzie musiał czekać na panią od zastrzyków.
A, bo
last but not least jest, jest dla małej antybiotyk - nie, żebym jej źle życzyła, ale oznacza, że coś, co da się wyleczyć, więc jakieś światełko w tunelu. Jednak fakt, że nic nie wyszło na USG jest ok i diagnoza ta sama, co wcześniej.
Mniej mnie cieszy fakt, że jeden zastrzyk to 30 zł, a ma ich być dużo...