smarti pisze:a po co chcesz go szczepić na grzyba jak można dać mu flukonazole co 2 dni przez 7-10 skoro będzie w tdt-to ćwierć tabletki chyba więc w mięsku spoko zje.Działa świetnie-to wiem na pewno.
Na wątrobę też jest najmniej toksyczne-prawie wcale a uszkadza RNA komórki grzyba i kosztuje chyba 7 zł.
szczepionka Biocan i ta druga działaja tylko na jeden rodzaj grzyba-taka która działa na wszystkie to kosztuje chyba 180 zł 1 dawka.
Smarti - no właśnie boję się o dużo skutków ubocznych. A to kilkuletni kot, na dworzu od ok roku, więc i styrany życiem trochę. Pytałam u siebie w lecznicy o f. , u nas nie stosują. leczyli bezskutecznie kota, którego właściciel podawał fluctonazole. I generalnie rzecz biorąc było takie uszkodzenia (chyba wątroby i układu nerwowego) jeśli dobrze pamiętam, że kota nie udało się uratować. podejrzewali lek, albo kombinację wcześniejszy stan kota + lek. Uważam, że ponieważ nie jest to kilkumiesięczny/ani nawet roczny kot, to nawet przed kastracją dobrze byłoby wykonać podstawowe badania : profil wątrobowy/nerkowy/cukier wszystko to wiadomo zależne od kasy.
Jest jeszcze druga sprawa - ja miałam u Tadeo na samym początku, jak był taki osłabiony kk, minimalnie jadł przez nadżerki, mini grzyba, którego szybko ładnie zaleczyłam, ale wiadomo jak tylko go zaszczepiłam na choroby kocie po 3tyg - organizm miał niską odporność grzyb wrócił i to w skali max. Orungal , któy dostawał doustnie nic nie pomógł, grzyb nawet się jakby powiększał, fakt straciłam regularność smarowania fungidermem , bo wracałam do domu po 12-13h jeszcze z robotą do domu i szczerze odpóściłam sobie pierwsze 2,5 tyg stycznia. Cały czas czekałam aż dostarczą szczepionkę felisvac do mojej lecznicy, jednak pech chciał, że trafiłam na braki w hurtowni. A i po orungalu - nie mogliśmy dość do ładu z qoopą u małego
Biocan wiem , że jest słaby. ja szczepie felisvakiem ( 1 dawka 40 zł u mnie, powtórka po 2 tyg), mi się nie zdarzyło nigdy szczepić 3 raz, ale wiem że czasami się zdarza. Po drugiej dawce , kot pięknie zarasta z dnia na dzień. I wiem , że jak pójdzie do nowego domu i się zestresuje to grzyb mu znowu nie wyjdzie, tylko będzie miał przez rok spokój. a po roku ewentualne ataki grzyba są dużo łagodniejsze. Tak miał teraz mój kocur - rok temu miałam grzybiarzy i w zasadzie jak oni się wyleczyli, on z SUK po antybiotyku załapał grzybka, zaszczepiliśmy, rok spokoju, choć i grzybka mamy w domu i 3 koty z grzybem też były. Rok miną gdzieś pod koniec 2011, i zrobiło mu się mini wyłysienie na uchu o średnicy 2 mm, które kilka razy posmarowane fungidermem odeszło w niepamięć. Kosztowało mnie to 80zł a wiem , że teraz nie wyłysieje mu cała głowa w razie co
Zrobię jeszcze wywiad, na razie nie mam TDT dla Garfiego 
Będziemy myśleć jak tylko będzie miał chłopak lokum, żeby pomóc jak najlepiej, bo kurcze ja to się zawsze boje wiesz, o nerki , wątrobę u niekociaków, które zaznały życia na ulicy. Nawet jeśli była to 1/3 czy 1/4 ich, w reszcie domowego życia.