» Sob sty 14, 2012 14:16
Re: Moje stado kotecków &... Dawciu, wróć...
Trzymam nadal kciuki za Dawcia. Może się gdzieś ukrył przed śniegiem w jakiejś szopie, drewutni. Niekoniecznie musiał go pitbulowaty zaatakować. Psy raczej daleko nie odchodzą, to byś znalazła jakieś niepokojące ślady. A po za tym, koty uciekają na drzewa, pies na drzewo nie wejdzie. Jak za jakąś panienką poszedł, to może sobie u niej lub w jej pobliżu cały czas oczekuje? Aniu, bądźmy nadal dobrej myśli. Wiem, jakie to dla Ciebie ciężkie chwile, ale kotek jest kotkiem, potrzebuje wolności zwłaszcza gdy sam tego chce.
Mam takie przemyślenia, nie bardzo chyba popularne na naszym forum. Dbamy o kociaki, dajemy im jeść, leczymy, odbieramy śmierci z rąk i potem uzurpujemy sobie prawo do decydowania o ich losie. Bo my wiemy, że tak będzie lepiej. Bo kot nie wie, że tam na zewnątrz jest niebezpiecznie. I trzymamy kociaka w złotej klatce. I cieszymy się, że jest bezpieczny. Ale czy do końca szczęśliwy?
To przez nas koty wylatują z okien i się łamią. Bo pozwalamy, żeby kot zatracił poczucie wysokości. Kot na wolności, wspinając się na drzewo, wysoko, nie skoczy za ptakiem w przestrzeń. Bo kot na wolności uczy się tej wysokości od małego. Kot trzymany w domu, nie ma tej umiejętnoiści,nie pozwalamy mu jej nabyć.
Oczywiście są koty, jak mój Batman, które nie chcą być po za domem, boją się wolności, ale inne...
Aniu, Dawciowi jest u Ciebie dobrze, ale gdy wybiegł z domu, poczuł się szczęśliwy. Jak się zmęczy, znów wróci. I o tym myśl.
