Alab - Ty to normalna jesteś jaknajbardziej.
Ludzie są... różni, hmm. Ale często po prostu zakręceni na jakieś schematy, niereformowalni, jeśli nawet nie źli to bez wyobraźni i z takimi jest ciężko bo nie wytłumaczysz. Stąd tak czasem trudno na wsi [w mieście] też wymusić kastracje. Chyba w takich wypadkach trzeba zabierać, żeby następnym razem nie zobaczyć rozjechanego. No, tak. ale jak zabrać komus kota i co z nim zrobić, jak wszędzie setki, to już nie wiem.
Jednak do dziś sobie wyrzucam, że nie zgarnęłam kotki, którą widywałam po drugiej stronie ulicy i słyszałam z domu jak woła. Leciałam, szukałam, łapałam, a z domu obok wychodziła baba z krzykiem, że to jej kot. To po co go wypuszcza ? A bo ma ruję

. To wysterylizować - Ale to kosztuje. To niech pani przetrzyma [nie chciałam baby przestraszyć] a potem się ze mną skontaktuje, załatwie... bo przecież będzie miała małe.. To wywioze na działki... Potem widzialam na balkonie miseczki, ale kotki już nie...
Miasto, kobieta ok 30, góra...
Dlaczego jej nie zwinęłam?
