Dawnośmy nie pisali, bo cisza i spokój w zasadzie.
Malutki z wdziękiem przyjmuje należne hołdy kociczek (wylizują mu namiętnie łepek i uszy), czasem przenosi się na miejscówkę na oknie nad kaloryferem i co jakiś czas strzela focha na jedzenie i wracamy do opcji głaskania dla ssania

. Manikiur przyjmuje spokojnie - leży i mruczy gdy mu czyścimy pazurki. Mógłby sam wyczyścić drapiąc drzewko (pieniek przywleczony do domu) lub drapaczek, ale jak na razie nie łapie tej koncepcji
Justin coraz częściej i coraz chętniej łazikuje po mieszkaniu i już kilka razy zdarzyło mu się nie uciec mimo że patrzyłam na niego

. Kotori czasem go gania, a czasem pozwala mu leżeć przy sobie więc trudno mi określić jej stosunek do dzikuska. A najlepiej, bo wczoraj Justin leżał na łóżku razem z Malutkim (no, w odległości pół metra) mimo, że siedziałam w pokoju

. I w dodatku wyciągnięty na całą długość, w pozie "na lemura" No może jeszcze będą z niego koty?
Niestety "zewnętrzny" Kyo aka Ryży Kretyn dalej nie ma do mnie zaufania/uważa że jestem za młoda - jak go zobaczyłam i zakiciałam, zamiałczał ale jak zrobiłam 2 kroki w jego stronę zwiał na bezpieczną odległość. Na szczęście panel okienka piwnicznego dalej uchylony, więc ma się gdzie chować przed zimnem, a sądząc po rozmiarach, zwłaszcza w okolicy brzucha to źle nie ma - kawał kota z niego
Julinka słodka jak zawsze, zdrowa i radosna. Na zmianę z Koibito rozłączają mi monitor kompa, uwalając się z rozmachem na kablu zasilającym. Z powodu ograniczonej liczby miejsca na parapecie nad kaloryferem zajmują miejscówkę na biurku obok kaloryfera a na tyłach monitora i grzeją się w błogim ciepełku.
Koibito znów muszę myć codziennie oczy, bo jej łzawią, ale poza tym OK. Nawet zdarza jej się nie tylko być ciocią-która-liże-wszystkich, czy biedną-sierotką-gonioną-przez-Fuksa, ale tą, która gania Fuksa

Fakt, że Justin się jej boi i oddaje jej swoje jedzenie, pominę, bo Justin boi się wszystkich

. Ponieważ Malutki zwykle się ładuje koło mojego brzucha pod kołdrą, włazi tam tylko jak on sobie pójdzie - jak nie wybiera miejscówkę wzdłuż pleców.
Fuksik oprócz rozrabiania, jedzenia i spania zaczął lubić głaski - o wiele częściej przychodzi się miziać. Niestety nadal jest kotkiem o bardzo małym rozumku i np. dziś wlazł w reklamówkę i jak się poruszył i usłyszał szelest ciągle i tuż za sobą, to myślałam, że się roztrzaśnie o drzwi lub ścianę. Spacyfikowałam wariata, wyplątałam z reklamówki ( w strzępach) i teraz odsypia szaleństwo na parapecie.
Kotori ostatnio trochę bardziej się zrobiła przymilna - jakieś 3 razy na dobę przyjdzie pomiziać się przez 2 minuty - no jak na nią to rekord

Przez większość czasu szuka wysokich miejsc by nadzorować stamtąd wszystko - najchętniej na szafce koło kaloryfera - co prawda grzeją tam tylko rurki, ale za to jest widok z okna i karton do gryzienia i drapania oraz ukrywania się.
Rukia nadał miziasta jak zwykle, ale śpi albo z Alą na wysokościach, albo w łazience w umywalce. Zupełnie nie wiem, co ona widzi w twardej misce, tak jak nie wiem, czemu jedząc jak ptaszek jest takim solidnym wagowo i objętościowo kotkiem
Frania mizia się jak szalona, lata jak torpeda, wsuwa jak smok - ogólnie zdrowa, świetna kicia
