Bylismy dzis na chatce, rzeczywiscie Beti nic nie je, dalam jej mleczka co mialam dla bezdomniakow chlipla 2 razy i tez nie, mialczy chcialaby wyjsc.
Ale przeciez musiala jesc jak byla tyle czasu na dworze, zle nie wyglada, wyjelam kupe z kuwety bardzo ladna. Zobaczymy jak jutro, moze cos gotowanego jej zaniose.
Albo jeszcze jej stres nie minal, moze zle jej w zamknieciu ciort wie.
Dzis przynioslam suchego royala tez sie nie chwycila, reszte rozsypalam na 2 miseczki dala na podlodze.
Mam byc ok.16 umowilam sie z mlodym czlowiekiem w spr.Arnego, wydawal mu sie taki dosc ale to sie okaze czy wogole przyjedzie.
Co do Arniego to mialam milion tel. ale wszystkie takie niekonkretne albo nie oddzwonia albo jak sie umowia to nie przyjda, dzis jedna pani raczyla powiedziec ze juz wziela mniejszego kociaka z Czestochowy a inni to olewaja co za ludzie niepowazni.
Nakarmilismy bezdomniaki byly 3 dzieci one sa przeobledne nie wiem czy mnie slysza czy czuja jestem na poczatku garazy to pedza jeden za drugi chcia sobie lapy polamac a potem prowadza w swoje miejsce karmienia, jadly ze smakiem.
Nie wiem jak to jest koty caly czas na dworze wszystkie trzy mialy zasmarkane nosy i lalo im sie z oczu nawe ropka tyle co im przemywalam sola fizjologiczna w zasadzie zadne leczenie i teraz czysciutkie sladu nie ma, ten z krotkim ogonkiem co mial te dziwe wylysienia tez juz mu samo porasta, czy to nie dziwne, kociaki bedace na dworze sa samowyleczalne, a my tak dbamy leczymy i problem istnieje, cos w tym tkwi?
Niepokoje sie o ich rodzicow najbardziej o matke coby nie byla w ciazy, dawno jej nie widzialam. Musze ja "upolowac" i wysterylizowac.
Na testy i szczepienia pojedziemy w poniedzialek dzis testow jeszcze nie bylo.
Tak jak pisala Ewa, Jozio bardzo nie wyrazny, drazliwy okropnie.