Alienor pisze:Broszko, moje 14-letnie dziecko stwierdziło, że w ferie to ona może do Ciebie przyjechać na tydzień i pomóc przy koniach![]()
Znaczy wiem, że konie kocha i kilka lat temu w zimie największą atrakcją nie były góry, zjazdy na sankach czy lepienie bałwana, tylko konie. Gospodyni miała kilka koni (córka jeździ na zawodach), a Ala z koleżanką znikały na kilka godzin dziennie w stajni i czyściły konie (łącznie z kopytami), dawały jeść i dopieszczały, a my z mamą Weroniki miałyśmy wolne
Ale nie do końca spodziewałam się, że tak zareaguje na opis "rusałek bagiennych".
Podziękuj bardzo córce za chęć pomocy

ale jej przyjazd do mnie jest niemożliwy np ze względu na to że nie mam teraz warunków do przyjmowania gości - dom w trakcie remontu i wszystko jest rozbebeszone

Zresztą taka doraźna pomoc niewiele zmieni w mojej sytuacji - na razie jeszcze jakoś sobie radzę i tylko czasem mam takie chwile zwątpienia, szczególnie kiedy coś złego się dzieje...
Natomiast od jakiegoś czasu zaczęłam poważnie myśleć o likwidacji stajni przy domu - od lat szukam kogoś do pomocy na stałe w zamian za jazdę konną ale nikogo chętnego tu w okolicy nie ma. Taka osoba musiałaby mieszkać w miarę blisko i bywać w stajni przynajmniej kilka razy w tygodniu i być w miarę dyspozycyjna awaryjnie - np przy wizycie weta bo czasem bardzo ciężko jest w dwie osoby sobie poradzić jak np ostatnio: ja z bolącym kręgosłupem i wet z chorymi korzonkami a kobyła szalejąca z bólu
