nie wiem, nie pamietam... ale mozliwe, bo on mial umaszczenie takie "slodkie". Czarny ale nie taki klasycznie czarny, bo jak sie czlowiek przyjrzal blizej to sie dalo zauwazyc, ze mial czekoladowoczarna siersc

Jedno na pewno mowilam zawsze i bede mowic: gdybym mogla miec kota... Teraz to nie wiem, na ktorego bym sie zdecydowala, bo kocham wszystkie... ale on... Alex zawladnal moim sercem, to mial byc "ten jeden, jedyny" jesli chodzi o wymarzonego, ukochanego kotka. Mialam z nim zdjecie na NK oprawione w ramke, jak trzymam na rekach to zywe srebro moje ukochane

To na tej wystawie wypatrzyla go jego pancia... Nie potrafie wytlumaczyc tego, co poczulam, kiedy go zobaczylam po raz pierwszy... To nie byla taka milosc jak zwykle... Pierwszy raz w zyciu pokochalam kota az tak, z glebi serca, wiedzialam, ze inne kochac bede tez zawsze, tez bardzo, bardzo, bardzo... Ale... Jego tak, jak zadnego innego na swiecie.
Chyba tylko kotka kumpeli, Awatarka (*) kochalam prawie tak samo.
PRAWIE... ZAWSZE natomiast mowilam, ze gdybym tylko mogla miec kota... Alex bylby moj... Reszta swiata mogla dla mnie nie istniec, liczyl sie tylko ten kot...

z umaszczenia i usposobienia nieco mi przypominal Wedelka od Vegi... A od ok. poltora roku conajmniej nie moglam opedzic sie od mysli, ze MUSZE odwiedzic Alexa... ze cos sie dzieje chyba... Nie moglam sie z nim pozegnac przed adopcja, nie zdazylam sie z nim pozegnac nim odszedl... Nawet Justa nie wiedziala, ze on choruje!! Jakbym nie zadzwonila do tej pani to pewnie nie wiedzialabym do dzis, ze moje kochanie nie zyje!!

Nie wiem wlasciwie, co mnie w nim az tak ujelo. Fakt, mam szczegolna slabosc do czarnych kotow, ale on... on
cos w sobie... ...miau...

Kocia milosc mego zycia, jedna jedyna taka milosc, najwieksza, najprawdziwsza, najglebsza...