Wlasnie bylam w trakcie pisania postu, ze zalatwiam sobie wolne w pracy i jade na kilka dni do Szczytna sprobowac jeszcze ratowac Rudzika u poleconej wetki z Olsztyna...kiedy zadzwonil tata, ze wszedl do domu i zobaczyl Rudzika w kuchni biedaczka juz nie majacego kontaktu ze swiatem, jednoczesnie zwymiotowal i zrobil siku po czy w drgawkach lezal:(( tata pojechal go uspic, ale podobno juz nie zyl, bad byl w spiaczce.. [*] Mialam dzis piekny sen, Rudzik smiagal sobie po galazkacgh drzew, skakal z taka lekkoscia i sprawnoscia. Wstalam i postanowilam- musze zrobic wszytsko.. no i pomyslalam, ze to zrzadzenie losu, ze spotakalam Was na tym forum, szczegolnie Basie, ktora mnie wczoraj mocno wsparla i oferowala pomoc. doslownie wrocilam z zajec na, telefon w reke i zaczelam pisac do Was post i mialam zamiar zadzwonic za chwilke i umowic sie z pania weterynarz, polecona przez Basie. i ten tel w moim reku zadzwoni.. to byl tata z ta informacja... po prostu nie moge w to uwierzyc, nie moge.... Wczoraj dzwonilam do rodzicow i Rudzik czul sie dobrze, mial apetyt, pil, bawil sie... a ta sytuacja dzis.. no po prostu brak slow.. Bardzo bede za nim tesknic, moj maz tez sie rozkleil przed chwilka, mimo, ze Rudzika nie znal tak dluzo jak ja, kotek go raczej "mial gdzies" w swieta wszedl nam do lozka i po prostu nasikal na mojego meza:) To byl cudowny kotek, mam tyle pieknych wspomnien.. i zaluje, strasznie zaluje, ze nie zdazylam.. Wczoraj weszlam na to forum, dzis zalatwialam wolne w pracy i NIE ZDAZYLAM...

(( Mam nadzieje, ze Rudzik jest szczesliwy tam, gdzie jest- bo jestem pewna- ON GDZIES JEST, NIE ZNIKNAL. Chcialabym wszytskim bardzo podziekowac za cieple slowa.. Dzis jeszcze nie wierze po prostu bardzo mnie to wszystko boli.
Zostal mi caly kartonik karm dla nerkowcow-glownie RC renal suchy i saszetki, puszki hillsa, paszteciki- ale wszytsko dla nerkowcow. Moge przekazac, Basiu, masz u siebie nerkowcow? Karma jest u moich rodzicow, mogliby ja podzycic gdzies, jak cos informacje podam na priv. Postaram sie regularnie pomagac z mezem finansowo, poki moge. Mojego Rudzika nie udalo mi sie uratowac, ale moze uda mi sie choc w malym stopniu pomoc innym koteczkom. Jeszcze raz pozdrawiam Was wszytskich i dziekuje. Magda