Kciuki skuteczne

Dunia w transporterze, koło 15-16 wyruszamy do Wrocławia

Łapałam ją chyba z 2 godziny, bo tak się wycwaniła, że jadła wszystko co było w klatce nie depcząc po płytce, która ją zamyka. Na jedzenie już nie chciała wejść, więc zawiesiłam zabawkę z pomponikiem, którą specjalnie w celu łapania kupiłam i która bardzo jej się spodobała. Tylko dzięki zabawce udało mi się ją w ogóle wywabić z zarośli. Za zabawką weszła do klatki, pobawiła się nią i wyszła znowu nie depcząc. Położyłam ostatecznie patyczek, żeby chociaż po nadepnięciu jego poruszyła się zapadka i przykryłam klatkę kocykiem. W środku była zabawka i jedzenie i mała w końcu się skuciła. Była potwornie wystraszona, cudem udało mi się ją przełożyć do transportera (prawie uciekła), ale teraz siedzi w nim już grzecznie. Jest zamknięta w garażu. Pogłaskałam ją nawet. Nie była zachwycona ale też nie uciekała szczególnie przed dotykiem. Coś czuję, że czeka mnie historia taka jak z Filemonkiem. Żebym tylko nie zakochała się w niej tak jak w nim...
Może wieczorem napiszę jak się zachowywała po wypuszczeniu, a może dopiero jutro coś dodam. Póki co była płochliwa na dworze, podchodziła, tylko nie za blisko i nie dawała się dotknąć. Teraz kciuki za oswajanie
